-Hej-powiedziałam.
-Dzień dobry, księżniczko-powiedział basior.Wtedy przypomniało mi się, że Tyvsa kazała mu odejść.
-Wybacz mojej siostrze, miała złe dzieciństwo.-Odparłam.
-Rozumiem, też nie miałem rodziców.
-Może, pójdziesz ze mną do jej komnaty? Musze ją za coś przeprosić.
-Okey.
No i poszliśmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Otworzyłam drzwi komnaty. Zamarłam.Na podłodze leżała Tyvsa otoczona kałużą krwi zmieszanej z wodą.Obok leżał nuż.
-Tyvsa, kto ci to zrobił?!-Sanarion podbiegł do mojej siostry. Ocknęłam się i podeszłam do wadery.
Miała przebitą pierś, z której płyną strumień krwi. Do oczy napłynęły mi łzy.
-Czy...czy ona?-wyszeptałam.
-Oddycha, ale jest osłabiona.-powiedział pochylając się nad Tyv. Patrzył na nią wzrokiem, pełnym troski i smutku.
<Sanarion?>
(Pisałam wraz z Tyv, proszę nie komętować :P)
(Pisałam wraz z Tyv, proszę nie komętować :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz