środa, 31 grudnia 2014
Od Tyvsy- c.d Elesty (Event Noworoczny)
-Masz do wyboru, albo teraz coś zaśpiewasz i wyjdzie ci to ładnie, co skutkuje tym że zostaniesz muzykiem, lub nie spodoba ci się ten wariant i pomyślisz o byciu zwiadowcą- uśmiechnęłam się krzywo
<Elesty?>
Od Elesty- c.d Tyvsy (Event Noworoczny)
-Przepraszam za moje zachowanie, trudno jest mi się zachować obok nowych osób. Nawet obok jednej nowej osoby.- kiedy to powiedziałam ta cała walka w środku mnie ucichła i ja mogłam spokojnie odpowiedzieć na pytanie.
-Na tym się kompletnie nie znam.- powiedziałam to z małym zawahaniem i poczułam znowu wstyd, bo nie potrafię szczerze udzielić odpowiedzi na którą ona oczekuje. Zastanawiałam się czy każde słowo dobrze dobrałam do sytuacji i czy znowu nie powiedziałam czegoś nieodpowiedniego. Miałam ochotę cofnąć się tą chwile w czasie i nie zapukać w te drzwi.
<Tyvsa?>
Od Elise- c.d Okami'ego (Event Noworoczny)
-Zaczekaj, Elise, proszę!- odwróciłam się do niego nie pewnie, a on uśmiechnął się nieśmiało
-Czego?- odpowiedziałam oschle, choć tak na prawdę nie chciałam tego zrobić... ja po prostu nie mogę mu dawać nadziei, ja nie mogę go pokochać, nie mogę pokochać nikogo. Spojrzał na mnie speszony i spuścił ogon.
-Po prostu chciałem powiedzieć, dobranoc- ruszył w swoją stronę. Wtedy przypomniało mi się, że miałam mu przekazać, że ma zgłosić się na trening do Maki'ego.
-Okami?- odwrócił się do mnie z nadzieją wymalowaną na pysku- Masz być jutro na treningu, o 7, rano- zrobił smutną minę, kiwną głową na znak, że zrozumiał i mruknął niewyraźne, cześć. Zrobiłam to samo i ruszyłam do swojej komnaty.
<Okamisiu?>
Od Tyvsy- c.d Elesty (Event Noworoczny)
-Gadatliwa jesteś... to źle-powiedziałam zgryźliwym głosem, a ona spojrzałam na mnie ze strachem. Czar Maki'ego odpuszczał, czułam to na całym ciele. Potrząsnęłam delikatnie łbem, aby przywrócić sobie trzeźwość umysłu. Gdy wszystko wrócił do normy, uśmiechnęłam się do niej krzywo. Potem zaczęłam przypominać sobie, na jakim stanowisku, brakuje nam wilków. Od razu do głowy przyszli mi medycy... bo przecież jednego ostatnio zabiłam.
-Umiesz leczyć innych? Mamy poważne luki jeżeli chodzi o medyków.
<Elesty?>
Od Elesty- c.d Tyvsy (Event Noworoczny)
... chcę spróbować wszystkiego. To brzmi niedorzecznie, ale nie wiem czego chcę, nie wiem w czym jestem dobra. Wcześniej zajmowałam się tylko drobnostkami. Nie chcę nikogo zawieść, nie chce nic zepsuć- mówiłam to co raz ciszej, ale za razem, co raz szybciej, aż zaczęłam niezrozumiale bełkotać mówiąc ostatnie zdanie.
-Przepraszam, zapomniałam się Alfo. Proszę o jakieś wybrane przez ciebie zadanie, mam nadzieje, że się sprawdzę- uniosłam na chwilę głowę mówiąc to, potem znów spojrzałam w dół ze wstydem w oczach.
<Tyvsa?>
Od Okami'ego- c.d. Elise (Event Noworoczny)
-To było... pouczające-powiedziałem jednocześnie szczęśliwy i zdziwiony.
-Pouczające?!-spojrzała na mnie zszokowana.
-Tak.
-Egh! Jesteś nieznośny! Jak możesz w takiej chwili powiedzieć, że to było "pouczające"?
-Eee... Nie rozumiem o co ci chodzi.
<Elise?>
Od Elise- c.d Okami'ego (Event Noworoczny)
<Okamisiu?>
Od Okami'ego (Event Noworoczny)
-Synu, już po niej-spojrzałem na niego. Chyba żartuje, jest jeszcze trochę czasu, wiem to-Już za późno-chciał mnie przytulić jednak wyrwałem się mu i pobiegłem w stronę najniższego okna. Musi mi się udać, musi! Skakałem, jak najwyżej mogłem, jednak nawet nie mogłem dotknąć parapetu. Nie! Obiegłem cały dom dookoła. Za wysoko... Szybko wróciłem do drzwi.
-Synu.. ko.. kocham cię-usłyszałem jej słaby głos, a po chwili wszystko się zawaliło.
Obudziłem się zlany potem. Znów ten sen... Wstałem z łóżka i zacząłem chodzić po pokoju. Czemu znowu mi się przyśniła?! Czemu teraz?! Muszę się przewietrzyć... Szybko wyszedłem z komnaty i skierowałem się do wyjścia na ogrody.
-Okami?-zatrzymał mnie głos Elise.
<Elise?>
Od Tyvsy (Event Noworoczny)
-Co cię tu sprowadza?- spytałam się jej nie zważając na maniery... jakoś ostatnio nie za bardzo staram się przestrzegać etykiety
-Dzień dobry, Alfo!- uśmiechnęła się nieśmiało- nie wiem jak mam pomóc- odpowiedziała na moje wcześniejsze pytanie. Spojrzałam na nią w zamyśleniu.
-A w czym jesteś dobra?
<Elesty?>
Dzień Krwawego Słońca się zbliża...
-Witaj Marsie- rzekła Neptune.
-Witaj pani- odrzekł ognisty pysk- Jak idą przygotowania?
-Bardzo dobrze, moi strażnicy są już gotowi.
-Czternaście potężnych wojowników*... Tak, pójdą ze mną na zamek- Mars zaczął bawić się czymś czego ogień nie potrafił pokazać.
-Panie, nadal nie rozumiem, dlaczego akurat ta wataha? Dlaczego akurat oni?
Mars zamarł. Odwrócił głowę w stronę Neptune i warknął:
-Nie znasz przepowiedni? Nikt cię nie poinformował?
-Nie, panie.
-Przepowiednia mówi, że alfa tej watahy, Tyvsa Kendra, ma mnie zgładzić. Jeśli ja zrobię to pierwszy, może uda się oszukać przeznaczenie- wyjaśnił Mars.
-Jakim cudem zwykła alfa ma pokonać ciebie? Najpotężniejszego boga?- zdziwiona Neptune zapytała.
-Nie pokona mnie!- krzyknął.
-Przepraszam.
Mars popatrzył na nią z pogardą.
-Pamiętaj że dzień Krwawego Słońca się zbliża. Jeśli mi pomożesz, teren będzie twój. Dzień przed nowym świtem zejdź na ziemię ze swoją armią. Znalazłem świetną kryjówkę, żyje tam jakieś koczownicze plemię zwierząt... Jak im było? Narwale? Nie... Nawroty.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ksi%C4%99%C5%BCyce_Neptuna
Opowiadanie napisane, przez Pata, za co bardzo mu dziękuję. Dostajesz 30 KM w podzięce ;)
Wielkimi krokami zbliza sie rok 2015...
Event Noworoczny
Event będzie trwał do godziny 12.00.
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Istniejemy już rok!
Najpierw byliśmy na prezentacji, gracza Sarka603, było to bardzo dawano temu, kiedy wataha nie była jeszcze moja. Dołączyłam do niej jako Harry, szybko zostałam alfą. Potem blog przeniósł się na stronę zrobioną w wix.com <<klik>> . W tym czasie przejęłam watahę na siebie. Bolało mnie to, że się nie rozwijała,więc po krótkim czasie przeniosłam ją na bloggera <<klik>> . W przedostatniej formie wataha była, za równo na bloggerze, wix.com jak i na Kidblogu, połączyła te wszystkie strony, co niestety nie dało zamierzonego efektu <<klik>> . Dziś jesteśmy tutaj, wataha się rozwija, ale jak długo będzie istnieć i czy nasza historia nadal będzie tak kolorowa jak dzisiaj?
Mam dla was parę zagadek związanych z życiem naszej watahy. Wilki które podadzą mi odpowiedź na którąś z nich dostaną 5KM, oczywiście można odpowiadać na więcej niż jedną i zdobyć większą nagrodę. Wilk, który poda mi wszystkie odpowiedzi, nie dość, że zdobędzie KM, za każdą z zagadek, to dostanie dodatkowo 50PŻ!
1. Jakie nazwy, po kolei, nosiła nasza wataha?
2. Jak nazywała się moderatorka w pierwszej odsłonie watahy?
3. Jak na imię miała córka, Kendry I?
4. Jak nazywał się wataha dołączona do naszej, kiedy blog był na Kidblogu?
5. Jak miała na imię pierwsza samica Alfa?
Odpowiedzi proszę wysyłać do Alfy
sobota, 27 grudnia 2014
Prace Konkursowe
Z góry mówię iż Leo i Elesty zostali zwolnieni z pisania pracy konkursowej, ze względu na ich niedawne dołączenie, a Elise ze względu na to iż jest moim 3 wilkiem, a ja nie miałam za zbytnio czasu jest także zwolniona.
"Mój wilk i jego święta"
piątek, 26 grudnia 2014
Okami- KONKURS ;D
-Zaczekaj!-zawołałem za nim. Intruz wychylił się. Była to znana mi z widzenia pokojówka. Często spotykałem ją idącą przez korytarz albo pomagającą w kuchni.-Coś się stało?-spytałem zaniepokojony.
-Skądże.-szeroko się uśmiechnęła-Chciałam tylko przypomnieć panu o dzisiejszej uczcie wigilijnej.-Westchnąłem. Nie miałem dziś ochoty na pogawędki z innymi wilkami. Najchętniej przespałbym cały boży dzień w moim mięciutkim łóżeczku i zapomniał o wszystkim. Niestety, to chyba nie było mi dane. Pocieszyłem się faktem, że będzie tam dużo jedzenia. Co jak co, ale to była moja ulubiona rzecz w pałacu. Tuż za nią znajdowały się obrazy, rzeźby i wszelkie inne dzieła sztuki, których było tutaj od groma.
-Bardzo ci dziękuję.-przypomniałem sobie o pokojówce, która dalej stała w mojej komnacie.-Przekaż alfie, że z chęcią przyjdę.-uśmiechnąłem się zawadiacko. Jak już wspominałem, wcale nie miałem ochoty nigdzie iść.
-Oczywiście.-odpowiedziała i szybko wyszła. Pewnie musiała jeszcze zawiadomić inne wilki.
Z tego co wiem, uczta miała rozpocząć się dopiero po zachodzie słońca. Spojrzałem na krajobraz za oknem. Nie było nawet południa. Czyli mam jeszcze bardzo dużo czasu, żeby się ogarnąć, pomyślałem szczęśliwy. Postanowiłem, że najpierw przejdę się nad jezioro i porządnie się wykąpie. Potem może przespaceruje się po lesie. Lubię sobie od czasu do czasu pochodzić w samotności, rozmyślając o... można powiedzieć, że o wszystkim, ale jednocześnie też niczym. Ogólnie byłem typem samotnika i myśliciela. Niektórzy nawet mogliby mnie też nazwać zadumanym. Wyjąłem suchy ręcznik z szafy i wyruszyłem w drogę nad jezioro. Gdy byłem już przy drzwiach wyjściowych zatrzymał mnie żartobliwy głos jakiegoś wilka:
-Mam nadzieję, że wybierasz się na dzisiejszą ucztę.-odwróciłem się i zobaczyłem opartą o poręcz schodów Elen.
-Hej, a co jeśli nie?-zaśmiałem się.
-To cię osobiście uduszę, poćwiartuje, wsadzę do piekarnika i zrobię pyszną potrawkę dla świń.-odpowiedziała poważnym tonem. Zacząłem się śmiać w niebo głosy. Po kilkunastu sekundach Elen dołączyła do mnie. Kiedy w końcu się uspokoiliśmy zapytała się:
-Czyli rozumiem, że będziesz?
-Może, czemu ci tak na tym zależy?-zaciekawiłem się.
-Hmm... powiedzmy, że w tym roku, w kuchni trwają wyjątkowo wielkie przygotowania.-wyjaśniła z uśmiechem.
-Aha, jeśli tak, to na 100% będę.-dla dodania efektu oblizałem pysk.
-Uwierz mi, nie pożałujesz.-puściła mi oczko-A i nie rób tak więcej, to wygląda strasznie.-dodała lekko krzywiąc się.
-Zastanowię się.-chciałem zrobić jej na złość.
-Lepiej zastosuj się do mojej rady, wybacz, ale muszę już iść, ledwo wyrwałam się na te kilka minut.-pokiwałem głową ze zrozumieniem.
-Jasne, do zobaczenia.-pożegnałem się.
-Pa.-wilczyca weszła do spiżarni. Zapewne musiała przenieść kilka składników do kuchni. Jeszcze chwilę obserwowałem krzątającą się po pokoju Elen, a potem szybkim truchtem pobiegłem nad jezioro. Ostatnimi czasy bardzo polubiłem bieganie. Być może przez to, że już nie jest nieodłącznym elementem mojego życia. Taa... żywot złodzieja jest ciężki. W końcu dotarłem do celu. Szybko wskoczyłem do wody. Wokół mnie wytworzyły się bąbelki. Popływałem chwilę, a potem wytarłem się ręcznikiem, położyłem na trawie i zamknąłem oczy. Gdy je ponownie otworzyłem na niebie były już gwiazdy, a wokół mnie-ciemno. Szybko się zerwałem. Pewnie wszyscy już na mnie czekają. Nie myśląc nic więcej jak najszybciej umiałem pobiegłem do zamku. Lecz gdy już znalazłem się przy wejściu do Wielkiej Sali ogarnęły mnie wątpliwości. Co ja im powiem? Na pewno nie to, że uciąłem sobie drzemkę nad jeziorem. Po chwili namysłu zdecydowałem się na "zatrzymanie przez nieoczekiwane okoliczności", natomiast gdyby ktoś dalej drążyłby temat, chociaż tego się nie spodziewałem, to odpowiem, że spotkałem Elen, postanowiliśmy się przejść i straciliśmy poczucie czasu. Wątpię, żeby ktoś jej się o to pytał. Wszedłem do sali. Nagle wszystkie oczy skierowały się na mnie. Poczułem się trochę zakłopotany, nie lubiłem, gdy wszyscy zwracali na mnie uwagę, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Zanim padły jakiekolwiek pytania powiedziałem:
-Witajcie, przepraszam, zatrzymały mnie nieoczekiwane okoliczności.-pochwyciłem zdziwione spojrzenie Tyvsy.
-A cóż to za nieoczekiwane okoliczności?-spytała się Elise.
-Przy schodach spotkałem Elen, odprowadziłem ją i się zagadaliśmy.-wyjaśniłem.-Przepraszam, straciliśmy poczucie czasu.
-Nic się nie stało-Tyvsa uśmiechnęła się do mnie. Potem odwróciła się do reszty wilków tak, żeby każdy mógł zobaczyć jej pysk.-A więc zaczynajmy.-Lokaje podnieśli przykrywki, chroniące potrawy. Rozległy się odgłosy zachwytu. Jedzenia była cała masa, a każde było idealnie ułożone, ozdobione i pachniało wyśmienicie. Od razu złapałem pierogi z kapustą i grzybami, moje ulubione danie, i zacząłem je wcinać.
-Tobie to smakuje?-zapytał się zdziwiony Rayan, gdy na dnie miski został tylko jeden pieróg. No cóż... co się dziwić, wilki zazwyczaj nie jedzą ani grzybów, ani kapusty.
-Pewnie.-odpowiedziałem i żeby wzmocnić moje słowa ze smakiem opróżniłem do czysta talerz. Basior skrzywił się, ale nic nie powiedział i po chwili wrócił do jedzenia. Nie minęła nawet godzina, a ja spróbowałem prawie każdej potrawy, chciałem posmakować wszystkiego, ale byłem już tak najedzony, że nie potrafiłem zjeść niczego więcej. Inni widocznie też mieli pełne brzuchy, rozkładali się na krzesłach i z wyrzutem patrzeli na stojące potrawy. Taaak, w tym roku służba się zdecydowanie za bardzo postarała. Spojrzałem na naszą alfę. Na swoim talerzu miała małą kupkę jagód w śmietanie. Z tego co do tej pory zauważyłem, Tyvsa bardzo mało jadła, dziwiłem się skąd bierze siły na zarządzanie tym wszystkim. Nawet dzisiaj zjadła tylko małą polędwiczkę i kawałek pieczonej ryby. Prawdopodobnie też nie zje tych jagód. Ale co ja mogę w tej sytuacji zrobić? Przecież nie będę jej karmił. To byłoby co najmniej obrażające i po prostu dziwne.
-Jak tam?-nagle usłyszałem za sobą głos Elise. Odwróciłem się do niej.
-Po staremu.-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To co mówiłeś chyba nie było prawdą, nie mylę się?-spytała z podejrzliwym wzrokiem.
-Żartujesz? Oczywiście, że było. Po co miałbym kłamać?-widocznie byłem przekonywujący, bo wilczyca chwilę się zastanowiła i odpowiedziała:
-Niech ci będzie.
-Smakowało ci jedzenie?-zmieniłem temat.
-Było przepyszne.-uśmiechnęła się. Tak właśnie zaczęliśmy miłą pogawędkę. Rozmawialiśmy dopóki Tyvsa nie oznajmiła, że musi iść do pokoju odpocząć, żeby mieć jakieś siły na jutro.
-Przepraszam, ale ja też już pójdę się położyć, jestem padnięty.-powiedziałem do Elise.
-Jasne, w sumie ja też jeszcze załatwię kilka rzeczy.
-Okej, a tak w ogóle, dzisiaj wyjątkowo byłaś dla mnie dziwnie miła.-rzuciłem jej podejrzane spojrzenie.
-W końcu wigilia.-zaśmiała się, a ja pomyślałem, że mimo wszystko wolę tamtą Elise.
-Dobranoc.-wstała, podziękowała i wyszła. Zrobiłem to samo i już po chwili leżałem w swoim łóżku. Zanim zasnąłem zdążyłem przeanalizować cały dzisiejszy dzień, zwłaszcza rozmowę z Elise...
wtorek, 23 grudnia 2014
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Od Pata-Anabelle cz. 2
Wszedłem do komnaty Alfy i powiedziałem:
-Nauczysz mnie jeszcze czegoś?
Popatrzyła na mnie zaskoczona.
<Ciąg dalszy: http://watahawk.blogspot.com/2014/12/od-tyvsy-cd-okamiego.html >
Wyszedłem z sali. Poczekałem aż wszyscy pójdą do swoich komnat i pobiegłem w stronę wyjścia.
Nie miałem zamiaru walczyć. Ukryłem się za rogiem, by strażnicy przy drzwiach mnie nie zobaczyli. Wyczarowałem węża z wody, który podpłynął bezszelestnie do strażników. Rozdzielił się na cztery mniejsze części.
Podniosłem oba na wysokość nozdrzy strażników.
-Co do lich... - nie dokończył pierwszy strażnik bo woda płynęła mu do nosa. Zamroziłem ją a wilk zwiotczał i padł na ziemię.
Drugi strażnik rozejrzał się przerażony.
-W-wyjdź z ukrycia ! - wykrzyknął. Kolejne węże wpłynęły przez nozdrza jednak zdążył krzyknąć. -POMOCY...
Upadł na ziemię. Usłyszałem szybkie kroki. Przykryłem ciała grubą warstwą lodu i wybiegłem. Usłyszałem za sobą krzyki. Strażnicy mnie dojrzeli.
Wstrzeliłem w ich stronę lodowe pociski, które rozpłynęły się i zamroziły całe ciała. Pobiegłem szybko przed siebie. Coraz więcej strażników zbierało się pod bramą, jednak w mroku nocy mnie nie dojrzeli.
Biegłem ile sił w łapach. Skręcałem gdzie popadnie, uciekając przed strażnikami. W końcu dotarłem na plażę.
-O cholera. - powiedziałem.
Odgłos łap był coraz głośniejszy. Odwróciłem się. Nikt, kto mnie rozpozna nie może pozostać żywy.
-Myśl deklu, myśl - mówiłem do siebie poddenerwowany. -A pieprzyć to.
Zamknąłem oczy i skupiłem się na wodzie. Po chwili, ponad taflę morza podniosła się kula pusta w środku. Podleciała do mnie i otworzyła się. Wszedłem do środka przymrażając środek.
Woda opadła do morza, a ja w lodowej kuli wpadłem do wody. Zacząłem opadać. Skupiłem się. Mogło się wydawać, jakbym miał ogromną piątą łapę, która pchałaby mnie przez wodę. Jednak używanie magii, w takim dużym stopniu i przez tak długi czas było męczące. Nie wiedziałem gdzie jestem i nie miałem siły. Nie wiedziałem jak daleko jeszcze jest cel mojej podróży.
Upadłem wykończony.
Okazujesz swą słabość Pat.
Zamknąłem oczy.
Ktoś cię znajdzie i zobaczy jaki byłeś słaby.
Położyłem się najwygodniej jak potrafiłem. To dobre miejsce by umrzeć.
Rusz się debilu.
W mojej głowie trwała walka. Nie wiedziałem co zrobić. Lód zaczął pękać. Słyszałem coraz więcej trzasków. Pokrywa zaraz pęknie.
Nie miałem już motywacji by brnąć dalej. Kula pękła. Ogromna fala wody zalała moje ciało. Otworzyłem szeroko oczy. Woda wpłynęła do moich płuc.
C.D.N
Okami-c.d. Elise
-Okami?-rozejrzał się.
-Tutaj-podpowiedziałem mu. Jego wzrok zatrzymał się na mnie.
-Narada się już zaczyna, zauważyłem, że cię nie ma, więc postanowiłem sprawdzić co z tobą-uśmiechnął się nieśmiało.
-A tak, jasne, dzięki-powoli wstałem i skierowałem się do wyjścia. Rayan ruszył za mną.
***
-Witam,wszystkich zebranych!-usłyszałem donośny głos Elise zza drzwi. Szybko wszedłem i zająłem mijesce pośród tłumu.-Cieszy mnie,że przybyliście dziś tak licznie,bo narada ta jest jedną z ważniejszych.-mówiła dalej- Wiem,że nie ufacie mi i że za mną nie przepadacie,ale niestety stałam się nieodłączną częścią waszej historii.Mam wam do przekazania dziś bardzo smutne wieści.-nagle rozległ się trzask, ze wszystkich okien posypało się szkło. Chwilę później zaczęły przechodzić przez nie wielkie smoki z ludźmi na grzbietach.
-Szlak-powiedziała Tyvsa i wyczarowała ogromną, chroniącą nas tarcze wodną. W odpowiedzi ze smoków zostały spuszczone liny, po których zjechali na ziemię ludzie.
-Okami, zabierz wszystkich bez mocy do schronu, już!-krzyknęła do mnie Tyvsa. Szybko zacząłem tłoczyć wilki pod ścianą. Pewien strażnik powiedział mi kiedyś, że znajdują się tam ukryte drzwi. Na szczęście dobrze to zapamiętałem. Żeby otworzyć je wystarczyło tylko mocno uderzyć w nie 4 razy. Zrobiłem to, a po chwili drzwi stanęły otworem. Wadery szybko wbiegły do kryjówki, za nimi basiory, a na samym końcu ja. W ostatniej chwili obejrzałem się i zobaczyłem Tyvsę, która z wielkim trudem dalej utrzymywała tarczę. Potem drzwi się zamknęły.
niedziela, 21 grudnia 2014
Od Rhydiana- Konkurs
Dziś jest 24 grudnia, wigilia, w związku z tym zapraszam cię na obchody tego radosnego święta. Spotkajmy się w Ogrodzie Wspomnień, mam ci tam coś do pokazania.
~*~*~
sobota, 20 grudnia 2014
Od Tyvsy- c.d Leo
-Potrzebujemy pomocy, jest cały poraniony- wskazałam na wilka za sobą
-A kto to?- spytał i spojrzał na mnie podejrzliwie
-Członek watahy, z resztą to nie twoja sprawa, to ja jestem alfą, ja muszę nad wszystkim panować nie ty- spiorunował mnie wzrokiem, ale kiwnąl na Leo, aby wszedł do środka-nie zabij go-krzyknęłam jeszcze, a potem basior zamknął za mną drzwi z impetem. Ruszyłam na dół, aby powiedzieć Okami'emu żeby się zajął nowym wilkiem.
Od Leo- c.d Tyvsy
Ma mnie za słabeusza? No proszę. Jeśli potrafi niech zamieni się w człowieka a jej pokażę! Chociaż nie wiem czy potrafiłbym uderzyć dziewczynę, ale dla niej zrobiłbym wyjątek.
-Mam przy reszcie twoich znajomych być pod postacią wilka? Nie ukrywam, że tego nie lubię.
Nic już nie mówiąc zmieniłem się w wilka. Nie to, że przeszkadza mi mój wygląd wilka czy coś innego, ale czuję się pewniej siebie jako człowiek.
<Tyvsa?>
Od Tyvsy- c.d Leo
Od Leo- c.d Tyvsy
-Mam do was dołączyć? Ledwo mnie znasz -patrzyłem na nią podejrzliwie.
Kiedyś słyszałem, że wataha to fajna sprawa, ale ja jestem raczej typem samotnika. Mam porzucić swoje swobodne życie na cel pomocy innym? Na samą myśl zaśmiałem się cicho. Ale po przeanalizowaniu swojej obecnej sytuacji nie widzę lepszego dla siebie wyjścia. Dołączenie do watahy może mnie uratować bynajmniej od śmierci z łap tamtych popaprańców i nie ukrywam śmierci głodowej. Z tego co widzę Tyvsa ma jakieś porachunki z inną grupą wilków. Czy aby na pewno mi się to opłacało? Nie chcę mieszać się w sprawy, które mnie nie obchodzą...
-Niech będzie -powiedziałem w końcu. -To prawda, że jak na razie jestem bez dachu nad głową i zdolności polowania. -wybuchłem śmiałym śmiechem. -Myślisz, że przydam ci się? Ja? Który spędził tyle lat z ludźmi i nie umie sam się obronić?
<Tyvsa>
Od Tyvsy- c.d Leo
-Wątpię, że to oni- odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie nieprzekonany- podejrzewam, że nie masz aktualnie żadnego miejsca do którego mógł byś się udać, a ja potrzebuję większej ilości członków watahy, więc proponuję ci dołączenie się do nas- znów uśmiechnęłam się. Uprzejmości nigdy za mało.
<Leo?>
Od Leo- c.d Tyvsy
Uśmiechnęła się, ale postanowiłem nieodzajemnić uśmiechu. Po spytaniu skąd jestem i co się stało opowiedziałem o ataku i o tym, że przez kilka lat mieszkałem z ludźmi i o tym, że po prostu musiałem odejść. Postanowiłem nie otwierać się w zupełności przed obcym wilkiem. Potrzebowałem pomocy a kłamanie na nic się teraz zda.
-Lepiej trzymaj swoją watahę na smyczy -powiedziałem wycierając krew z kącika ust.
<Tyvsa?>
Od Tyvsy- c.d Leo
-Jestem Tyvsa, alfa pobliskiej watahy- odpowiedziałam, wycinając część formułki, nie rozumiem po co co chwilę wszystkim przypominać swoje drugie imię, czy numerek którym cie oznaczono jako któregoś tam, z kolei, władce o takim samym imieniu. Uśmiechnęłam się do niego, aby go nie wystraszyć, wiem że niektórzy się mnie boją. Chłopak nie wyglądał na wystraszonego, ale wolałam nie ryzykować. Ciekawe co tu robi, w szczególności, że jest sam i nie wygląda najlepiej.
-Co cię tu sprowadza i co ci się stało?
<Leo?>
Od Leo-c.d Tyvsy
Zamieniłem się w wilka (ah, jak dawno tego już nie robiłem. O wiele bardziej lubię swoją ludzką postać) i udałem się do lasu. Poczułem się w końcu wolny. Przepełniony energią zacząłem biec przed siebie. To było niesamowite uczucie. No w końcu przez około 8 lat byłem pod postacią człowieka. Moja swoboda nie trwała długo. Wpadłem na grupę wilków. Cofnąłem się ostrożnie. Wyglądali groźnie i stanowczo nie chcieli zapytać czy przyłączę się do polowania. Bez żadnego słowa zaatakowali mnie. Gdyby to była grupa ludzi, ha nie mam pytań. W porządku, już po nich. Ale z tymi wilkami to inaczej. Ani razu nie walczyłem z wilkiem, a oni mają inne zasady... Tak, więc nie owijając w bawełnę nieźle mną poturbowali. Zdołałem im uciec. Gdy zobaczyłem, że już mnie nie gonią spróbowałem zamienić się w człowieka, ale po przemianie znowu byłem wilkiem. To ze zmęczenia i bólu? Na całym ciele miałem pełno śladów po kłach i pazurach. Oparłem się o drzewo łapiąc oddech. Nagle zobaczyłem samicę chodzącą miedzy drzewami. Postanowiłem za nią iść. Nie wyglądała groźnie. Emitowało od niej ciepło i troski, jednakże mogłem się założyć, że nie jest wrażliwą i delikatną wilczycą. Usadowiła się pod drzewem. Podszedłem bliżej i położyłem dłoń na jej barku. Spojrzała na mnie zdziwiona i zapytała kim jestem. Postanowiłem raz iść komuś na rękę i nie bawić się w debila. Ponad to potrzebowałem pomocy.
-Nazywam się Leo -odparłem.
Nagle moje przemienianie się zakończyło i mogłem być człowiekiem. Spojrzałem na wilczycę i zadałem pytanie:
-A ty kim jesteś?
<Tyvsa?>
Od Tyvsy
-Kim jesteś?- spytałam się go
<Leo?>
Od Elise- c.d Sanariona
-Zwerbuję "dobre" smoki, są winne nam przysługę, poproszę o pomoc bogów, bo jak dobrze wiesz większości z nich mamy przychylność i... jeszcze coś wymyślę
-Podkreślmy to większość, bo niektórzy z nich chcą nas zniszczyć i to aktualnie ci najpotężniejsi- zwróciłam jej uwagę na dość istotny fakt
-Że Mars potężny?- zaśmiał się Maki- Tyv i ja moglibyśmy zgnieść go najprostszym czarem
-Nie lekceważ go, nauczył się złej magi, umie czerpać moc ze śmierci innych- odpowiedziałam bez wahania, a basior zrobił dziwną, niezadowoloną minę
-Ten debil się czegoś nauczył, chyba w snach- znów się zaśmiał. Jest zbyt pewny siebie, to może wszystko utrudnić.
-Może jednak jest mądrzejszy niż ci się zdaje
-Nie wierzę w to
-Maki, nie możemy z góry zakładać, że on nie zaczął myśleć- wtrąciła się Tyvsa, cieszyło mnie, że nie patrzy na to wszystko tak z góry, jak jej partner.
-Ale...- przerwała mu:- Nie ma ale, naucz się słuchać innych- spiorunował ją wzrokiem, lecz nie odezwał się więcej. Jej zdanie było dla niego najważniejsze. Ciekawe jak owinęła sobie wokół palca, tak potężnego boga...ma talent
-Elise, a ty coś proponujesz?-zwróciła się do mnie
-Wśród ludzi są buntownicy, tacy jak ja, jestem za tym, żeby ich przygarnąć
-Skąd będziemy mieć pewność, że chcą dla nas dobrze?- spytał Okami
-Stąd, że mogę zbadać ich myśli, zgodzą się na to Elis?
-Większość z pewnością- uśmiechnęłam się do niej, a ona stanęła przed jednym z ludzi, który jeszcze żył. Patrzyła na niego z wątpliwościami, a potem odwróciła się w stronę Maki'ego. Basior ruszył w stronę, rannego pochylił się na nim i położył łapę na jego ramieniu. Dwunóg nagle zastygł i przestał oddychać. Maki go zabił
-Dlaczego?- spytałam zszokowana
-Groził mi, gdy chciałam zbadać jego myśli, więc nie będę ryzykować- odpowiedziała bez wahania i zaczęła dalsze przeszukiwania sali.
piątek, 19 grudnia 2014
Od Tyvsy- c.d Seanit
-Nie przejmuj się, będzie dobrze- powiedziała
-Wiesz, że będę musiała zrobić z jednym to co z tobą. Nie mogę wychować obydwu
-Czemu?
-Dla bezpieczeństwa, tak samo jak Megan, posłała ciebie, żeby księżyc nie zgasł- czemu dwójka ja się pytam!? Jedno to było by tylko słońce, a tak...słońce i księżyc! Obydwa u mnie. Czemu nie mogło to być jedno szczenię...albo najlepiej zero. Czy ja o dużo proszę? Nie! A dostaję, równo tyle ile jest źle.Czy nie może być w końcu dobrze? Po pysku pociekła mi łza.
-Nie płać, Tyv. Jakoś się ułoży- mówiła kojącym głosem
-Ale jak?- spytałam się jej, a ona tylko wdrapała się na łóżko i wtuliła we mnie.
-Dasz radę,jesteś silna i zobaczysz to dziecko nie będzie ci miało tego za złe. Będzie mądre jak ty
-Obyś miała rację- powiedziałam i wymusiłam uśmiech. Siedziałyśmy tak chwilę, aż nagle usłyszałyśmy pukanie, przez drzwi wychylił się Maki.
-Mogę wejść?-spytał zza progu. Gdy zobaczył mój zapłakany pysk skrzywił się i podszedł do mnie. Wtulił się we mnie, z wolnej strony i powoli zaczął głaskać. Odwróciłam się w jego stronę, jego oczy były nieobecne. Rozmawiał z kimś w myślach. Spojrzałam na siostrę, dzięki czemu przekonałam się że z nią. Pewnie zdawała mu relacje z badania.
-Pomogę ci, nie zostawię cię z tym, Tyfuś, nie martw się- szepnął mi do ucha
-Wiem-odpowiedziałam
Od Sanariona- c.d Tyvsy
-Wiem Sanarionie, wiem, ale oni nie chcą walczyć- odpowiedziała mi Tyvsa, nawet się nie odwracając.
-To ich zmuśmy- ona może wszystkich wokół niszczyć, to ja też. Najlepiej zabiję wszystkich i będzie świetnie, bo po co nam poddani i po co nam nie niszczyć innych? No po co ja się pytam?
-Nie możemy robić nic wbrew ich woli. Już się buntują- zaczęła chodzić po sali i sprawdzać, czy nikt nie przeżył. Wszyscy ruszyliśmy za nią, każdy potrzebował wyjaśnień, lub po prostu pomocy.
-Robisz to cały czas- odpowiedziałem
-Nie robię. Sanie. To że robię wbrew tobie, nie znaczy że robię wbrew im- wreszcie się odwróciła i spojrzałam na mnie z niezadowoleniem.
-Więc co mam zrobić?
-Pokazać im, że warto walczyć...chociaż po dzisiejszym, pewnie sami się zgłoszą- uśmiechnęła się do mnie- Więc ktoś ma jeszcze jakieś pytania?- rozejrzała się po zebranych. Denerwowało mnie, że mnie spławiła. Musi się jej zdawać, że ma nie wiadomo jaką władzę, a jest nikim. Straciła swoją pozycję, gdy stała się Boginią Cierpienia, gdy zaczęła nas niszczyć.
<Elise?>
Od Seanit- C.D Tyvsy
czwartek, 18 grudnia 2014
Od Tyvsy-C.D
-To prostu pierwsze miejsce, jakie przyszło mi do głowy, a musieliśmy uciec. Rozniosła byś tam wszystko- zmienił się w człowieka, a ja zrobiłam to samo.
-Co się ze mną dzieje?
-Zawsze tak jest na początku, przejdzie ci- pocałował mnie, a potem sięgnął po moją rękę, położył ją na swojej i sprawił, że spod niej zaczęło wydobywać się światło. Poczułam dziwny ból w okolicach skroni. Spojrzałam na niego z wahaniem, a on tylko się uśmiechnął. Nagle ból minął, a jego miejsce zastąpił błogi spokój- to załagodzi sprawę na 2, góra 3 dni- pocałował mnie delikatnie, sprawiając tym samym, że obydwoje się odmieniliśmy i znów znaleźliśmy w zamku-Nie wiedzą, że nas nie było, Moon zatrzymała czas-usłyszałam w głowie jego głos. Rozejrzałam się po sali. Wszyscy patrzyli na mnie ze złością. Przed mną, nagle pojawił się Seth.
-To nie jej wina!- krzyknął, a cała sala spojrzała się na niego. Najwidoczniej o to mu chodziło, bo uśmiechnął się lekko- Mars ją zaczarował- okłamał ich, ale nie było po nim tego widać. Za pewne robił to nie pierwszy raz. Ciekawe ile razy, wykorzystał to na mnie, kiedy byłam mała.
-Dlaczego mamy ci wierzyć?- spytał jeden ze strażników. Po sali rozległy się pomruki.
-Wiecie kim jestem, ile zrobiłem dla tego miejsca i czyim synem jestem, to wam powinno wystarczyć
-Też byłeś zły- odpowiedział tamten
-Nie byłem, to była tylko gra, żeby załatwić wam wolność, co niestety nie do końca wyszło-odpowiedział i wycofał się. Najwidoczniej doszedł do wniosku, że nie będzie się z nimi więcej kłócić. Pokazał mi abym wyszła do przodu.
-Każ im się rozejść i być na następnej naradzie, która odbędzie się zaraz po uprzątnięciu sali- szepnął do mnie ojciec, po czym zniknął. Wzięłam głęboki wdech.
-Proszę was o udanie się do swoich komnat, tych które zostały wam przydzielone w zeszłym tygodniu. Zobaczymy się na następnej naradzie, którą zwołam po uprzątnięciu sali- wszyscy zaczęli się rozchodzić, po paru minutach w sali zostałam tylko ja, Maki, Sanarion, Okami i Elise.
<Sanarion?>
środa, 17 grudnia 2014
wtorek, 16 grudnia 2014
Od Tyvsy-c.d Elise
-Tyvsa, uspokój się!- usłyszałam w głowie zrozpaczony krzyk Maki'ego, jednak nie zwracałam na niego uwagi, działałam dalej. Spojrzałam w oczy smoczycy i zaczęłam sprawiać, że jedyne o czym mogła myśleć to o swoich lękach. Cieszyło mnie jej cierpienie. Nie słyszałam niczego, poza ciągłym nawoływaniem Maki'ego i jej krzykami. Wszyscy patrzyli w moją stronę z trwogą, a ja wykonałam ostatni ruch, sprawiłam, że momentalnie zaczęła się dusić, wrzeszczała z przerażanie. Cieszyłam się jej cierpieniem. Nagle umilkła, zaczęło jej brakować powietrza. Jej oczy stały się nieprzytomne, a z pyska wyszedł ostatni jęk. Umarła,a zabiłam ją ja. Poczułam, że ktoś mnie chwyta, za ogoni każe się odwrócić. Na sali leżał ogrom trupów. Żaden z napastników nie przeżył. Wokół mnie zaczęli zbierać się poddani. Szeptali między sobą, nie docierało do nich co się stało. Widać było, że się mnie bali. Sama bałam się siebie. Zabiłam swoją doradczynie!
-Daj łapę!- spełniłam rozkaz Maki'ego, a potem poczułam zawirowania. Znaleźliśmy się w kapliczce Moon.
C.D.N
200 post!
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Od Tyvsy i Pata-c.d Tyvsy
Złość rozrywała mnie na kawałki.
-Oczywiście że nie. - prychnąłem.
Temperatura w pomieszczeniu rzeczywiście opadła. Moje emocje zaczęły panować nad mocą.
Patrzyłem jej w oczy przez chwilę. Oczami wyobraźni widziałem jak tą suke przeszywają miliony mały kawałeczków lodu.
-Do czasu - powiedziała i się zaśmiała.
Cały lód który osiadł na ścianach odczepił się i niczym odłamki szkła poleciał w stronę Alfy.
Ta szybko wyczarowała tarczę pod postacią ściany z lodu, jednak jestem odłamek na tyle szybki przebił barierę i musnął Tyvsę. Krew popłynęła po jej pysku.
Zaskoczona tym zjawiskiem popatrzyła na mnie.
-Wyjdź. - rozkazała.
Usiadłem i popatrzyłem na nią.
-WYJDŹ - ryknęła.
Podniosłem się z satysfakcją.
-Przyjdę jutro, na kolejną lekcję. - powiedziałem i wyszedłem.
Od Elise-c.d Tyvsy i Okami'ego-"Wojne czas zacząć"
-Wstań Elise,ile razy ci mówiłem,że nie życzę sobie,żeby ktoś się przed mną płaszczył.Nie jestem już Panem Smoczego Zaułka,jestem po prostu Sethem-powiedział,a ja się podniosłam
-Co się dzieje?-spytałam nie zważając na maniery,zżerała mnie ciekawość
-Mars wydostał się ze swojej planety,zyskał pełnie sił,chce zaatakować.Zacznie od waszej watahy-spojrzałam na niego ze zdziwieniem-musisz im o tym powiedzieć i poprowadzić ich,poproś moje córki o pomoc
-Czemu ja?
-Bo jako jedyna tu przyszłaś i jako jedyna trzeźwo myślisz
-Oni mnie nie cierpią,nie posłuchają się mnie
-Spokojnie,pójdę z tobą-zrobił pauzę-i taka jeszcze jedna sprawa,mam dla ciebie prezent-pokazał mi,żebym się zniżyła,gdy to zrobiłam,położył na mojej głowie łapę.Oczy basiora zaświeciły się na złoto-daję ci żywioł życia,żebyś uzdrawiała niewinnych,żywioł lodu i wody,żebyś nie była bezbronna i żywioł ognia,żebyś rozgrzewała ich serca do walki-poczułam ogromną energię w swoim ciele,czułam że jestem potężniejsza niż zazwyczaj.Seth kazał mi się podnieść,zrobiłam to.
-Za bardzo we mnie wierzysz-powiedziałam
-To ty po prostu straciłaś wiarę w siebie.Zmień się w wilka-spełniłam jego rozkaz-a teraz daj mi łapę-to też wykonałam,poczułam dziwne wirowanie i po chwili pojawiłam się w Sali Tronowej.
-Ile masz jeszcze czasu?-spytałam się go
-Parę godzin,Meg wymyśliła jakiś czar dzięki któremu mogę zostać dłużej i nie jestem duchem-spojrzałam w stronę drzwi.Weszła przez nie akurat Tyvsa,za którą szedł Pat,pewnie wcześniej go uczyła.Gdy zobaczyła mnie,ruszyła w moją stronę.Jej wzrok przeniósł się na basiora obok mnie.Uśmiechnęła się od ucha do ucha i przyśpieszyła krok.
-Witaj,ojcze!-zaśmiała się i wtuliła w basiora
-Cieszę się,że cię widzę słońce,ale co to za ponura aura?-on nie wiedział,o tym kim jest Tyvsa.Jakim cudem?
-Zostałam...-widać było,że się waha czy mu powiedzieć,czy nie-...Boginią Cierpienia-Seth uśmiechnął się na te słowa.Zdziwiło mnie to bardzo.
-Widzę,że ktoś idzie w moje ślady-alfa spojrzała na niego pytająco-też byłem ten "zły"
-Aaa,o to tacie chodzi-powiedziała.Ciekawe o co im chodziło,chyba powinnam poszperać trochę w tutejszych księgach.Wadera odwróciła się w moją stronę-co się stało,że ściągnęłaś tutaj wszystkich i nawet mojego ojca?
-Mamy dosyć dużo problemów,wytłumaczę ci wszystko,wtedy kiedy im,nie możemy zwlekać i powtarzać tego samego tysiąc razy-rozejrzałam się po sali,była wypełniona wilkami,przy ścianie zobaczyłam nawet parę smoków z SZ,niebieskiego i zielonego,koło nich stała Vivienne.Ruszyłam na podwyższenie,aby wszyscy dobrze mnie słyszeli i wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić:
-Witam,wszystkich zebranych!Cieszy mnie,że przybyliście dziś tak licznie,bo narada ta jest jedną z ważniejszych.Wiem,że nie ufacie mi i że za mną nie przepadacie,ale niestety stałam się nieodłączną częścią waszej historii.Mam wam do przekazania dziś bardzo smutne wieści-nagle wokół rozległ się trzask,ze wszystkich stron posypało się szkło.Rozejrzałam się zdziwiona.Wszystkie okna w sali były wybite,a przez nie do środka dostało się parę smoków,a na nich ludzie.Bardzo dużo ludzi.
-Szlak-powiedziała Tyvsa,nad nami powstała ogromna wodna tarcza,odgradzała od nas ogień smoków i je same.Smoki ognia boją się wody.Ze smoków zostały spuszczone liny,na których w bezpieczny sposób zjechali na ziemie,ludzie.
-Okami,zabierz wszystkich,bez mocy,do schronu,już!-krzyknęła na niego,a basior zaczął tłoczyć wilki pod jedną ścianą,która po chwili się otworzyła.W tym czasie Tyvsa,osłaniała ich.Widać było,że wiele ją to kosztuje.Po pewnym czasie dołączył do niej Maki,walczyli łeb w łeb.Robili to z ogromną gracją.
<Tyvsa?Okami?Pat(pochwal się mocami,ale nie zmieniaj nic,bez mnie,w fabule ;) )?>
niedziela, 14 grudnia 2014
Od Tyvsy-c.d Okami'ego
-Jezu!Co się stało?!-spytałam się go
-Później ci wytłumaczę.Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie-zrobił,krótką pauzę-zaraz odbędzie się narada. Tam wszystkiego się dowiesz. Teraz muszę powiadomić inne wilki-szybko wyszedł z mojej komnaty.Odwróciłam się do Pata,który patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Dobra zbieraj się,mały,koniec lekcji na dzisiaj,musimy stawić się na naradzie-powiedziałam do niego
-Nie jestem mały-oburzył się i ruszył w stronę drzwi,zrobiłam to samo.
-Jesteś-odpowiedziałam,a on spojrzała na mnie spode łba.Po chwili znajdowaliśmy się już w Sali Tronowej,na środku,której stała Elise,pod postacią wilka.Ruszyłam w jej stronę.
<Elise?>
sobota, 13 grudnia 2014
Od Okami'ego-c.d. Elise
-Do widzenia, Moon-szepnęła Elise i spojrzała w moje oczy ze zdziwieniem.
-O co chodziło? Czemu Arya... Co się stało?-zacząłem zadawać lawinę pytań, jednak przerwałem gdy zobaczyłem Elise podchodzącą z płaczem do nieruchomego ciała. Delikatnie dotknęła jej łapy.
-Spoczywaj w pokoju-dziewczyna zamknęła jej ślepia-oby twą duszę nie spotkała krzywda i niech bóg śmierci,Maki prowadzi cię do nieśmiertelność-delikatnie pogłaskała wilczycę po pysku. Po twarzy Elise pociekła łza. Spuściłem pysk. Jakby ją tu pocieszyć... Niespodziewanie usłyszałem głos Moon "Dam ci coś, pociesz ją". Zaraz co?! Nagle poczułem szczególne uczucie. Nie do opisania. Towarzyszyło mu delikatne mrowienie, które stopniowo ogarnęło całe moje ciało. Spojrzałem na swoje łapy. Szybko się wydłużały i zaczęły przybierać kremowy kolor. To samo z nogami. Zanim zorientowałem się dokładnie co się dzieje byłem przemieniony. Znów spojrzałem na swoje łapy, a właściwie na miejsce, gdzie powinny być. Teraz zastąpiły je ręce. Spróbowałem je ugiąć. Udało mi się. Jestem człowiekiem!!!-krzyknąłem w myślach. Zacząłem radośnie podskakiwać i machać rękoma. Nagle usłyszałem za sobą szloch. Odwróciłem się. Elise schowała głowę w dłoniach i płakała. Boże, jakim ja jestem debilem... Podszedłem do niej i niepewnie przytuliłem ją.
-Już, już... spokojnie mała.- powiedziałem kojącym głosem i oparłem podbródek o jej głowę. Poczułem, jak jej ciało zadrżało. Po chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
-Musimy powiadomić resztę.-powiedziała.
-Jasne.-odparłem zaskoczony. To zadziwiające, że w takim momencie potrafiła zachować jasność umysłu. Dziewczyna nagle ruszyła, wyminęła mnie i zniknęła pośród drzew, nie oglądając się za siebie.
-Czekaj! Stój!-krzyknąłem za nią. Nie spędzając ani chwili dłużej w tym miejscu pobiegłem za Elise. Szybko dołączyłem do niej i razem, milcząc, szliśmy w stronę zamku.
-Jak zamierzasz im to powiedzieć?-przerwałem ciszę, gdy byliśmy przy głównej bramie.
-Normalnie, nie będę owijać w bawełnę.-krótko wytłumaczyła i zniknęła za wielkimi wrotami.-Zwołaj naradę.-rzuciła za sobą.
-Oczywiście, od tego jestem.-szepnąłem, bardziej do siebie niż do niej, i udałem się do komnat Alf i Bet.
Mocno zapukałem w drzwi. Po chwili się otworzyły i w progu stanęła Tyvsa.
-Jezu! Co się stało?!-zapytała zszkowana. No tak... dalej byłem pod postacią człowieka.
-Później ci wytłumaczę.-szybko odpowiedziałem.-Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. Zauważyłem zdziwiony wzrok alfy.
-Zaraz odbędzie się narada. Tam wszystkiego się dowiesz. Teraz muszę powiadomić inne wilki.-ni czekając na jej reakcję podszedłem do kolejnych drzwi...
<Elise?Tyvsa?>
piątek, 12 grudnia 2014
Ogłoszenia
Po drugie,jako że niedługo będą święta,a za oknem czasem prószy śnieg trzeba jakiś konkurs zrobić,więc...
Konkursy Świąteczne
Żeby troszkę was rozruszać i sprawić,żebyście się uaktywnili mam dla was dwa konkursy,do wyboru."Mój wilk i jego święta"
- Jeden wilk może wysłać tylko jedno opowiadanie,
- Opowiadanie musi zawierać co najmniej 20 linijek,
- Pomysł nie może być ściągnięty od innego wilka,
"Święta w farbie"
- Praca musi być wykonana na komputerze,
- Jeden wilk może wysłać góra dwie prace
- Liczy się oryginalność,
niedziela, 30 listopada 2014
Od Elise-c.d Okami'ego i Ary
-Jezu! Co się stało?!-zostałam wybudzona z transu.Szybko zmieniłam się w człowieka,aby ściągnąć ciało z drzewa.Wilczyca,była dziwne ciepła,prawie że parzyła,choć jej ciało było wiotkie.Ułożyłam ją na ziemi i uklęknęłam koło niej.Nagle przed mną pojawiła się Moon.
-Nie dotykaj jej!-rozkazała mi,spojrzałam na nią ze zdziwieniem.Wadera,leżąca przed mną,gwałtownie pobrała powietrze i otworzyła ślepia.
-Mars,on jest wolny...-powiedziała i znów zwiotczała.Moon wyciągnęła łapę nad jej ciałem i zaczęła coś szeptać.Zrezygnowana opuściła pysk i cicho jęknęła.
-Za dużo ich ginie-powiedziała i spojrzała na mnie z cierpieniem
-Nie przejmuj się,nie twoja wina-powiedziałam,a ona spojrzała na Okami'ego,który stał za mną zdezorientowany.Uśmiechnęła się do niego krzywo.
-Pamiętam twojego ojca,wyglądał dokładnie jak ty,bardzo go lubiłam.Mam nadzieję,że on będzie mógł być z ciebie dumny i że poprowadzisz ich ku zwycięstwu-basior wytrzeszczył oczy,chciał coś powiedzieć,ale nie zdążył bo bogini zniknęła.
-Do widzenia,Moon-szepnęłam i spojrzałam w oczy Okami'ego ze zdziwieniem.Ciekawiło mnie dla czego to on ma poprowadzić watahę,a nie Tyvsa.
<Okami?>
sobota, 29 listopada 2014
Od Okami'ego-c.d Elise
-Nieważne, po prostu odpowiedz-widocznie zauważyła moje zdziwione spojrzenie bo ponowiła pytanie-Przejąłeś się jak Elise stąd wyszła?
-Nie powiem ci. Mogłabyś wyjść?-spytałem uśmiechając się do wilczycy.-Taak, dziś nie mam humoru.
-Widać, jak my wszyscy.-stwierdziła po czym wyszła z kuchni.A gdybym tak zaczął ją śledzić? Dowiedziałbym się kim ona jest...Szybko skierowałem się w stronę wyjścia. W samą porę zauważyłem jej ogon znikający za drzewami. Ruszyłem w tamtą stronę.Kiedy dołączyła do nas ta wilczyca? Czy kiedykolwiek ją widziałem? Musi być nowa. Kiedy tyle się dzieje, tuż tuż wojna a ona dołączyła do naszej watahy... no nieźle. Ale trochę przypominała mi Elise. Może to przez te białe włosy? A może przez te oczy? Ale jak to możliwe, żeby kolory ich oczu były dokładnie takie sam... To jest Elise! Teraz wszystko jasne! Zaraz jej powiem, że już wszystko wiem. Tylko chwila, gdzie ona jest?.Rozejrzałem się wokoło. Ogarnęła mnie złość.Jak mogłem się tak zamyśleć?!Pobiegłem przed siebie rozglądając się.Ona gdzieś tu musi być.Nagle kątem oka zauważyłem białe futro pośród drzew. Sprintem ruszyłem w tamtą stronę.
-Jesteś Elise!-krzyknąłem do niej gdy byłem już wystarczająco blisko. Jednak ani drgnęła. Cały czas stała zamurowana i patrzyła przed siebie. Spojrzałem tam.
-Jezu! Co się stało?!-krzyknąłem głośno przerażony.
<Elise?>
Sklep
Każdy na początku ma 25 KM
środa, 12 listopada 2014
Od Tyvsy
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę okna.Zaczęłam brać rozbieg,wyskoczyłam na zewnątrz.Usłyszałam za sobą śmiech Maki'ego.Bawiło go,że aż tak mu ufam.Skupiłam się na swoim ciele z którego nagle zaczęły wyrastać skrzydła.Powietrze wokół mnie świszczało.Tuż przed uderzeniem w ziemie machnęłam mocno skrzydłami i zapobiegłam upadkowi.Spojrzałam na okno swojej komnaty.Stał w nim Maki i uśmiechała się.Podleciałam do niego.
-Żadnego strachu,niezwykłe-powiedział,a ja przysiadłam na parapecie i oplotłam swoje ręce,wokół jego torsu.Pocałowałam go delikatnie.Chłopka w odpowiedzi objął mnie i wciągnął do pomieszczenia.Całując mnie cały czas.Zniknęłam skrzydła,które lekko przeszkadzały mu w tuleniu mnie do siebie.Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i przeniosłam jedną ze swoich rąk,tak abym mogła trzymać go za włosy.Pocałowałam go namiętnie.Odsunęłam na chwilę swoje usta od jego,spojrzałam mu w oczy.Widać było w nich podniecenie.Położył ręce na moich biodrach i skierował się w stronę łóżka.Posadził mnie na nim tak delikatnie,jakbym miała się zaraz rozpaść.Chwycił mój podbródek w ręce i zmusił abym na niego spojrzała,po czym znów mnie pocałował.W pocałunku tym było coś nadzwyczajnego,przepełniony był słodyczom i delikatnością.Potarł kciukiem po moim policzku,a ja zaczęłam ściągać jego koszulę.On zaś odgarnął moje włosy i zaczął muskać ustami delikatną skórę szyi.Bawił się mną,bawił się tym jak na mnie działa.Po chwili i on zaczął mnie rozbierać.Nagle po komnacie rozległo się pukanie,po czym nie świadoma niczego Seuś weszła do środka.
-Miałam zrobić bada...-wytrzeszczyła oczy,a ja nie wiedzieć czemu automatycznie zmieniła się w wilka.
<Seuś? :P Pamiętaj,żeby zrobić mi badania,ty od życia,więc powinnaś wyczuć dzieci ;) >
wtorek, 11 listopada 2014
Od Tyvsy-c.d Pata-"Boisz się mnie?"
-Magia zależy od emocji-zaczęłam chodzić w kółko,bawiąc się przy tym kulką z wody,którą koło siebie pojawiłam.Wodna zabawka,lewitowała,zataczając okręgi-twoim zadaniem jest nauczyć się nad nimi panować,a potem każdą z nich przekształcić w jakiś czar-uśmiechnęłam się do niego,a moja wodna kulka poleciała w jego stronę.Basior skrzywił się,czekając na uderzenie,które nie nastąpiło.Woda zatrzymała się kilka minimetrów przed jego pyskiem.Nie wiedzieć,czemu takie znęcanie się nad nim sprawiało mi przyjemność.Sprawiłam,że woda zniknęła.Pat patrzył nadal na miejsce w którym była,a ja podeszłam do niego wolnym krokiem.Nie czułam wyrzutów,jednak wiedziałam,że nie powinnam go tak męczyć.Sprawiłam,że spojrzał mi w oczy i z lekkim wahaniem spytałam się go:-Boisz się mnie?
<Pat?>
Od Pata - Anabelle cz. 1
Wilki zaczęły się rozchodzić. Dookoła prowadzona była obudzona rozmowa. Wyszliśmy przed salę.
-O Sunie, choroń nas ! - szeptała jedna wadera obok mnie.
-Podobno to ta zdzira na nas ich sprowadziła - powiedziała ze złością inna.
-Jaka ? - zapytała jej towarzyszka
-Ten człowiek ! - wykrzyknęła z oburzeniem - Kto to widział ?! To jakieś wynaturzenie ! Człowieko wilk !
Wszyscy popatrzyli na nią.
-Musimy ją wygnać ! Sprowadzi na nas nieszczęście ! - prowadziła przemowę.
-To prawda ! Ona jest źródłem całej wojny ! - ktoś krzyknął.
-Tak ! Najlepiej ją zabijmy !
Tłum zaczął przytakiwać.
-Co wy... - powiedziałem.
-Próbuje dostać się w nasze szeregi i przejąć władz... - nie dokończyła bo dostała strumieniem wody.
-Pamiętajcie że to jest człowiek naszej Alphy ! - wykrzyknąłem próbując ich uspokoić.
-Właśnie ! Ją też powinniśmy wygnać ! - zaczęły skandować wilki
-NIE ! - ryknąłem, a wszyscy ucichli. Popatrzyłem się na nich ze złością - Jak jeszcze raz coś takiego usłyszę nic z was nie zostanie ! - zagroziłem.
Przecisnąłem się przez tłum. Gdy odchodziłem od grupki usłyszałem szept.
-On pewnie miał nas szpiegować...
Odwróciłem się.
Ze złością wpatrywałem się w prostą służbę zamkową.
Temperatura w korytarzu spadła. Na ścianach zaczął osadzać się lód.
Odetchnąłem i odszedłem.
***
Kolejne ogromne drzewo padło gdy przebiłem je lodowym kolcem.
Zły do granic możliwości, tą prostotą tych pustych wilków.
Zapewne za niedługo stanę się zdrajcą, który próbuje zniszczyć całą watahę.
Sapiąc ze złości wróciłem do mojej jaskini.
Przeszedłem przez gałęzie - drzwi i położyłem się w głębi, na kocu który kiedyś ukradłem z zamku.
Sam nie wiem ile minęło czasu, gdy usłyszałem kroki.
-Ty to zrób. - powiedział jakiś wilk.
-Nie, ty. - sprzeciwił się drugi głos.
-No dobra. - powiedział pierwszy, przerażony.
Ktoś wszedł do mojego schronienia. Poczułem ciepło ciała nad swoją szyją.
Jednak zanim ten ktoś zdążył coś zrobić, podniosłem się, wbiłem pazury w jego łapę i pociągnąłem. Wilk wywrócił się. Przymroziłem go do ziemi.
-DLA KOGO PRACUJESZ ? - zapytałem. Jednak bardzo szybko zorientowałem się że to jeden z tych spiskowców.
Tutaj nie jestem już bezpieczny - pomyślałem. Odszedłem od przerażonego wilka. Wziąłem koc, włożyłem do niego królicze mięso jakie udało mi się upolować, zabrałem trochę drewna i złożyłem pakunek.
Założyłem go na szyję i "przymroziłem" co ciała.
Wyszedłem z jamy. Minąłem przerażonego wilka. Nawet nie zwróciłem na niego uwagi.
Pobiegłem do twierdzy. Minąłem strażników, nawet nie próbujących mnie zatrzymać. Wszedłem do biblioteki.
Wziąłem wcześniej upatrzoną księgę i otworzyłem. Wypadła stamtąd kartka. Podniosłem ją.
-Tak. To jest to. - powiedziałem zadowolony.
Na kartce była mapa.
-Nawroty przybywam. - szepnąłem do siebie.
poniedziałek, 10 listopada 2014
Od Pata-c.d Tyvsy
-Chcesz żebym nauczyła cię magii ? - zapytała Alpha
-No... Tak. - odpowiedziałem troszeczkę zdziwiony - Kiedy zaczynamy ?
-Chwila... Nie zgodziłam się jeszcze. - odpowiedziała
-Czyli się nie zgadzasz ? - zapytałem zawiedziony
-Tego też nie powiedziałam. - zdezoriętowany jej zachowaniem zastanawiałem się o co chodzi.
-Dobrze, nauczę cię magii. - rzekła a mi kamień spadł z serca.
-To... Kiedy zaczynamy ? - zapytałem zapalony do nauki
***
Tyvsa usiadła naprzeciwko mnie.
-Gotowy ? - spytała
-Chyba tak. - odparłem
Popatrzyła mi w oczy.
Chwilę po tym poczułem jakby coś przeszło przez moją głowę.
-Słyszysz mnie ? - usłyszałem.
Zerknąłem na waderę ale ta stała bez ruchu.
-Yyyy... Chyba tak. - odpowiedziałem.
-Dobra - powiedziała dziwnym tonem. - zobaczmy co my tutaj mamy.
-O czym ty mówisz ? - zapytałem zaniepokojony
-Cicho siedź..! - syknęła.
-Ale, co to ma związanego z magią ? - nabrałem wątpliwości
-Nic.. Nic... - odpowiedziała zbywając - Musisz sobię wyobrazić co chcesz stworzyć z wody a potem przenieść to do rzeczywistości.
-Aha... Rozumiem. - skupiłem się i spróbowałem wyobrazić sobię kulę wodną. Jednak za każdym razem gdy byłem już blisko przerywał mi śmiech alphy.
-Co cię tak śmieszy ? - spytałem poirytowany
-Jak tam ty i Seanit ? - spytała tak jakby nie usłyszała mojego pytania.
-Co ? Jacy my ? - zdenerwowało mnie to pytanie. Zwłaszcza że wiedziałem o co chodzi.
-Nie denerwuje cię to jak Okami się do niej odnosi ? - zapytała.
Nagle, zrozumiałem co się dzieje.
-Natychmiast wyjdź z mojej głowy ! - warknąłem.
W odpowiedzi dostałem tylko śmiech.
-A jak tam rodzice ? Biedni, zamordowani, a mogłeś ich uratować, mogłeś im pomóc - śmiała się dalej.
-DOŚĆ ! - wykrzyknąłem a w stronę alphy poleciał ogromny lodowy kolec.
Odskoczyła i jakby wyrwana z transu usiadła i popatrzyła ogromnymi oczami, uświadamiając sobię co zrobiła.
<Tyv?>
wtorek, 4 listopada 2014
Od Ary
-Marsie,to ja twój wierny sługa Deidarian,przyjmij ten oto dar,w postaci jednego z naszych wrogów i wyzwól swoją wielką moc-Chłopak puścił mnie.Poczułam okropny ból,na szyi.Zaczęłam się dusić.Ostatnie co zobaczyłam to błysk czerwieni na niebie i czerwone ślepia.Wiedziałam,że to mój koniec...a potem zrobiło się ciemno i przestała odczuwać,jakąkolwiek więź z moim ciałem.Umarłam.
<Elise?>
Od Elise-c.d Okamisia ^.^
-Ale pachnie!-powiedziałam,a basior odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Kim jesteś?-spytał
-Nie wiem,czy ci powiedzieć...
-Czemu?
-Bo nie wiem,czy warto...
-O co ci chodzi?
-Przejąłeś się jak Elise,stąd wyszła?-spojrzał na mnie z dezorientacją,a ja tylko ponowiłam pytanie.
<Okamisiu?Wiem krótko,ale nie wiedziałam co napisać ;)>
Od Okami'ego-c.d Tyvsy
-Dziękuję,że się nią zaopiekowałeś-powiedziała. Zaraz, co? Rozejrzałem się. Zauważyłem Makiego i Elise leżącą jakiś metr ode mnie. Ahh no tak, Elise...
-To nie tak jak myślisz-szybko odpowiedziałem-To ona tu przylazła.
-Nie oskarżam cię o nic.-zaśmiała się.
-No... ale to nie tak. Nie chciałem żadnego towarzystwa, zwłaszcza jej.-spojrzałem na Elise spode łba.
-Wypraszam sobie!-odparła-Jakoś ci to nie przeszkadzało jak cię pytałam.
-Nie pytałaś mnie o to.
-Bożeee, z nim się nawet normalnie dogadać nie można.-Elise spojrzała wysoko w niebo.
-Uuu widzę, że coś tu się święci, zostawie was samych.-Tyvsa odeszła w stronę zamku, cały czas chichocząc.
-Miłego migdalenia.-szybko dopowiedział Maki i dołączył do Tyv.
-Grrr.-warknąłem. Spojrzałem na Elise. Uśmiechała się.
-To gdzie idziemy?-spytała wesoło-Zgłodniałam trochę.-Spiorunowałem ją spojrzeniem.
-No co?-dodała z uśmiechem. Wyglądała tak słodko, że nie mogłem nie spełnić jej zachcianki.
-Za mną.-powiedziałem i ruszyłem do kuchni.
-Co robimy?-no po prostu jak dziecko!
-Zobaczysz.-uśmiechnąłem się tajemniczo. Elise nagle zaczęła skakać. Zamurowało mnie, ale zaraz wybuchłem śmiechem. Dziewczyna dołączyła do mnie. Po chwili obaj leżeliśmy na podłodze, co dziwne, bo to wcale nie było śmieszne, a dziecinne. W tamtej chwili nie obchodziło nas to za bardzo.
-Co...ci-powiedziałem między przerwami od śmiechu.
-Sama nie wiem.-Elise przestała się śmiać. Powoli wstała, ale zaraz znowu wybuchła. I znowu ja też. Ten jej śmiech jest okropnie zaraźliwy! Dopiero po dobrych 5 minutach ogarneliśmy się i dalej poszliśmy do kuchni.
-Poczekaj tutaj.-wskazałem Elise najbliższe krzesło.-Zaraz wrócę.-powiedziałem i poszedłem do spiżarni. Po chwili wróciłem z koszykiem jajek i bekonem. Rozpaliłem ogień i zająłem się pieczeniem mięsa.
-Mmm a co tak pachnie, Okamisiu?-Zamurowało mnie. Że what?! Okamiś?! O co jej chodzi?!
-Yyy nie jestem Okamisiem.-zmieszałem się.
-Jesteś, jesteś.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Nie.
-Jesteś.
-Nie.
-Jesteś i koniec kropka!-nagle krzyknęła. Zastygłem w miejscu.
-Nie będziesz mną rządzić.-odpowiedziałem spokojnie.
-Bo co?-syknęła.
-Bo sobie tego nie życzę.
-A co mnie to obchodzi?-obdarzyłem ją wyjątkowo zawistnym spojrzeniem.-No co? Myślisz, że mnie przestraszysz?-zaśmiała się. Nie wytrzymałem. Rzuciłem w nią bekonem.
-CO TY WYPRAWIASZ?!-zdenerwowała się. Ja za to nic sobie z tego nie robiłem i zacząłem się z niej śmiać.-PRZESTAŃ!-zażądała.
-Bo co?-ledwo wydusiłem przez śmiech.
-EGH! Jesteś nieznośny! A już zaczęłam cię lubić!-krzyknęła po raz ostatni i wybiegła z kuchni. Zaczęło mnie dręczyć lekkie poczucie winy, ale zignorowałem to i zająłem się jajkami.
<Buhahaha jestem zła! Elise napisz gdzie pobiegłaś i co czułaś>