poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Eleny- c.d Lysterii

Bycie w pokoju z Lysterią było niepokojące. Ciąle rzucała spojrzenia w stylu:
,, Chcę cię zabić. "
,, Mam dla ciebie tylko pogardę. "
czy
,, Kiedy wreszcie zdechniesz? "
Nie wiedziałam czy za chwilę się na mnie nie rzuci. I jeszcze atmosfera tej twierdzy. Cuchnąca, zła, poplątana i złowroga. Coś czaiło się wśród korytarzy tego miejsca. I mimo nieprzyjacielskiego nastawienia, którym obdarzyła mnie Lys, cieszyłam się, że nie jestem tu sama. Chyba bym się inaczej posikała ze strachu. Gdy wadera zaproponowała poćwiczenie mocy, zgodziłam się chętnie. Potrzebowałam czegoś co zajmie mi myśli. Lysteria stworzyła oczko wodne i razem strzelałyśmy w nie naszą mocą. Choć Jupiter trochę mi pomagał, to byłam z siebie zadowolona. Ale w końcu zaczęłyśmy tracić siły. Oko zamigotało i zniknęło. Obydwie padłyśmy na ziemię i oddychałyśmy ciężko.
- Przynajmniej jest ich trochę mniej.-wysapała Lys, obracając się na brzuch.
- Trochę mi ich jednak szkoda.
- Czemu?-zdziwiła się.- Sami walczą. Są źli.
- Nie. Zostali zmuszeni.
Prychnęła.
- A ty nadal wierzysz w bajki Alexa.
Spojrzałam na nią jednym z moich zabójczych spojrzeń. Zmieszała się lekko.
- To nie były... bajki.
- To niby co?
- To prawda. W każdej watasze jest osoba dla których jest najważniejsza. I nieważne kim jest. Po prostu wszyscy ją kochają.
- No to kto jest kimś takim u nas?-próbowała mnie zagiąć. Uśmiechnęłam się pogardliwie.
- Demetire.
Zamilkła. Oparła głowę na łapach i zamknęła oczy. To była dobra odpowiedź. Demetire wszyscy kochali. Najbardziej Tyvsa i Alex. A Maki... cóż, wydawało mi się, że dla niego mała to tylko rzecz. Niestety. Odpoczywałyśmy w ciszy. Usłyszałam kroki. Wstałam. Ktoś otworzył drzwi. Lysteria również się zerwała. Prawe ucho jej lekko drgało. Denerwowała się. Do pokoju wszedł Caspian z Demetire i Tyvsą.
- Elena, musisz nam pomóc.-powiedziała Tyvsa. Lysteria z odrazą odwróciła się na pięcie.
- O co chodzi?-zapytałam. Caspian pokazał mi małą. Drgała niespokojnie. I piszczała strasznie. Wzięłam ją od niego. Wtuliła się w moje futro i zaczęła cicho pochlipywać.
- Tak ma już od dłuższego czasu.
- Próbowałaś jej czytać w myślach?
Tyv spojrzała na mnie oburzona. Zrobiło mi się głupio.
- Oczywiście. Nie jestem durna.
Położyłam jej łapę na główcę. Jej emocje były poplątane.
- Jupiterze, pomożesz?-spytałam. Poczułam energię wchodzącą w moje ciało. Nastrój Deme stał się nagle przejrzysty. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Spojrzeli na mnie z niepokojem.
- O co chodzi?-zapytał Caspian. Oblizałam wargi i odpowiedziałam:
- Alex... Został złapany.
Lysteria zrobiła się blada.
- Jak to złapany?-spytała zlękniona. Ona o czymś wiedziała.
- Próbował uratować swoją rodzinę i przy okazji inne ważne osoby, które uwięziła Mars. Dał się złapać w pułapkę. A teraz.. Mars go torturuje.
- Ale czemu to odbija się na Deme?-zapytała Tyvsa, bardzo martwiąc się o małą.
- Są połączeni. Alex jest jej ojcem chrzestnym. Ona ma jego miłość, więc wie co się z nim dzieje. Ma bardzo silną moc. Nie odczuwa tego co on, ale same te wizje ją przerażają.
Tyvsa zaczęła klnąć. I to strasznie. Odwróciłam głowę.
- Ale czemu on to zrobił?-Caspian też nie był tym wszystkim zachwycony.
- Lysteria wie.-rzuciłam. Wszyscy oskarżycielsko na nią spojrzeliśmy. Skuliła się w sobie.
- Ja nie wiedziałam, że on będzie chciał to naprawdę zrobić.
- Ale co?!-wrzasnęła Tyv. Trochę się jej wtedy bałam.
- On przyszedł do mnie i zapytał się o więzienie. Jak dobrze jest strzeżone, ile osób jest w nim uwięzionych, jak wygląda rozkład budynków. Powiedział, że chcę uratować życie wielu watah i swoją rodzinę. Poprosił mnie o pomoc w uratowaniu ich.... Odmówiłam.
- I nie raczyłaś nam o tym powiedzieć?!
- Ja myślałam, że rozmyśli się, jeżeli nie będę chciała mu pomóc.
- Jak widać nie wyszło.-warknęłam. Alex był dla mnie, jak brat. Nie kochałam go, ale martwiłam się o niego.
- Musimy mu pomóc.
- Ale jak?
- Ja mogę pójść i Lysteria.-zaproponowałam.
- Czemu ja?-obruszyła się.
- Bo gdyby nie ty, on nadal by tu był. Albo chociaż nie był torturowany!
- Ja też chcę iść.-rzekł Caspian. Męczyło go siedzenie w twierdzy.
- Nie. Ty jesteś potrzebny tutaj. Lysteria też.-zaoponowała Alfa.
- Czyli mam iść sama?
- Ty też jesteś potrzebna.
- Ale jeżeli mi się uda, będziemy mieli większe szanse, że przeżyjemy.
Tyvsa zastanawiała się nad tym chwilę.
- Wszyscy jesteście potrzebni. Ale możesz iść. Ty jedna.
Skinęłam głową. Chciałam, żeby ktoś ze mnął poszedł. Najlepiej Zero. Ale był potrzebny. Wszyscy byli potrzebni. Oddałam Demetire jej mamie.
- Zwrócę ci wujka.
,, Jupiterze? " Od ostatniego czasu zaczęliśmy lepiej się rozumieć.
,, Przynajmniej nie Jupi. " mrunął. Uśmiechnęłam się. Przede mną utworzył się portal. Wzięłam ze stołu dwa sztylety, kawałek królika i trochę siarki. Nie wiadomo co się przyda.
- Jak nie wrócę za 4 godziny, powiedzcie Zero, że mnie zabiliście.-poprosiłam. Weszłam do portalu. Otoczyło mnie światło i wypadłam z drugiej strony na zimną posadzkę. Tunel zamknął się za mną.
Patrzyło na mnie wiele par oczu.

<Ktoś kto chcę pisać o wojnie.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz