Wader, podbiegła w moją stronę i zrobiła mi dwie rany. Odpowiedziałem jej uderzeniem ją w łapę i sprawieniem, że jej futro lekko się podpaliło, nie chciałem zrobić jej krzywdy. To tylko trening... na śmiertelne rany będzie czas podczas wojny. Elena, zamknęłam na chwilę oczy, na jej pysku widać było skupienie. Gdyby była na polu walki, ten gest kosztował by ją życie, jednak ja nie zrobiłem w jej stronę ani kroku. Ciekawiło mnie co wymyśliła. Magowie aury, potrafią na prawdę zaskakiwać. Z jej ciała zaczęły wydobywać się węże z kolorowej pary, wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu. Czegoś takiego, przez swoje długie życie jeszcze nie widziałem. Nagle poczułem obecność jakiegoś Boga. Oczy wilczycy zajarzyły się. Spojrzałem na nią w przerażeniu. Od którego Boga, tym razem dostanie mi się w dupę, za to że lekceważę jego podopiecznych? Bycie "młodym" Bogiem, miewa swoje minusy i to bardzo często. W moją stronę poleciała cała para, którą wytworzyła Lysteria. Skuliłem się. W mojej głowie kotłowały się przeróżne emocje, począwszy od smutku, a kończąc na ogromnym szczęściu. To wszystko na raz sprawiała, że nie wiedziałem co zrobić, moje myśli, wspomnienia i wszystko inne zdawało się być ulotne. Ogarnęło mnie przerażenie. Po chwili, wadera uwolniła mnie z kłębów mocy. Moje ciało, wyczerpane z natłoku wrażeń, zaczęło nieoczekiwanie drżeć. Poczułem, że ktoś kładzie mi na czole łapę, a potem zrobiło się ciemno. Zasnąłem.
~*~*~
Sen
Po białej pustce niósł się donośmy śmiech. Rozejrzałem się w dezorientacji, po miejscu w którym się znalazłem. Jak okiem sięgnąć, nie było tu widać niczego. Byłem tu tylko ja i moje myśli.
-Przegrałeś!- echem rozniósł się głos jakiegoś basiora.
-Kim jesteś?!- krzyknąłem w pustkę. Przed mną pojawił się potężny, brązowy basior.
-Nazywam się, Jupiter- powiedział miłym, dla ucha głosem.
-Po co to było?
-Żeby nauczyć cię, trochę szacunku dla innych- wszystko wokół, zaczęło znikać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz