~Podobasz się mu, złotko. Patrz jak go przez to niszczę~ odwróciłam się w stronę Pata, widać było że był wściekły. Wokół nas zaczęły kotłować się przeróżne rzeczy. Mars nadal mnie trzymał. Przestrzeń pomiędzy nami a wojskiem Marsa, została zastąpiona lodowymi odłamkami. Poczułam, że Bóg rozluźnia swój uścisk i po chwili mnie puścił. Wyprostowałam się, aby nie pokazać mu lęku, jednak nie trwało to nawet chwili... uświadomiła sobie, co teraz stanie się z Patem. Mars go zabije. Po policzkach pociekły mi łzy, których się nie spodziewałam. Nigdy nie płakałam za nikim, kogo tak na prawdę nie znałam, a za nim zaczęłam już tęsknić, gdy był przed mną. Było to bardzo dziwne. Stałam lekko, zgarbiona i starająca się opanować, a Mars wykrzyknął na basiora:
-Głupcze! Myślisz że pokonasz mnie?! Najpotężniejszego boga na świecie?! Boga wojny?! BOGA KONFLIKTU?
-TAK WŁAŚNIE MYŚLĘ- odkrzyknął mu Pat,zrobił to dziwnie zniekształconym głosem. Jakim on jest debilem, mógł wyjść jeszcze z tego cało, ale nie po co być posłusznym i ratować swoją dupę. Lepiej zachować się jak samobójca i sprzeciwić się Bogu, odpowiedzialnemu za wojny. Tak, to jest na prawdę mądre!
-Więc zaczynajmy- w stronę Boga, zaczęły lecieć różnej wielkości lodowe odłamki, począwszy od małych a kończąc na ogromnych, prawie że wielkości głazów. Wiatr zaczął się wzmacniać. Widać było, że basior walczy po raz pierwszy, jego ataki były nie przemyślane i chaotyczne. Po ciele przeszły mi ciarki. On zginie. On umrze, biedny, nikomu nie winny, Pat odejdzie, bo mnie posrało i wzięłam go na tę wyprawę. Jak mogłam być tak głupia! Jak mogłam dać się tak zamanipulować Marsowi! Tylko, że jak podejmowałam tą decyzję, jakoś nie widziałam jej minusów, choć wiedziałam, że basior może umrzeć. Nie zależało mi na tym, aby w ogóle istniał. Jaka ja byłam głupia! Jak mogłam poświęcić jego życie! Ale zaraz... dlaczego mi na nim zależy?! Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Marsa:
-Czemu do mnie nie dołączysz ?
-NIGDY ! - wrzasnął w odpowiedzi, Bóg udał że zasmucił się na jego słowa, lecz po chwili znów przyjął kamienną twarz.
-Eh. niech będzie, kończmy z tobą- spojrzałam na nich w przerażeniu. W stronę Pata zaczęły lecieć ogniste kule.
~Wystarczy, że powiesz mi że mnie kochasz, a puszczę go wolno~ jego chwilowe rozproszenie, kosztowało go wiele, bo Pat sprytnie wykorzystał lodowe węże i na chwilę złapał Boga w pułapkę. Szybko podeszłam do Anabelle.
-Anie, prze teleportuj go na plażę, szybko- nawrot ruszył w stronę wilka, któremu powoli zaczynało brakować sił.
~Nigdy, ci tego nie powiem!~ Nagle nastąpił ogromny wybuch ognia. Spojrzałam przerażona na Pata, jeden z odłamków lodu, przebił mu skórę przy żebrach. Mała Anabelle, była już blisko basiora. Błagam, żeby tylko dobiegła do niego na czas!
-WIDZISZ GŁUPCZE! NIE POKONASZ NAJWIĘKSZEGO BOGA NA CAŁYM ŚWIECIE. NAWET JEŻELI JESTEŚ JEGO SYNEM!- Pat i Anabelle zniknęli. Odetchnęłam z ulgą i zemdlałam.
☾☼☽
-Moja, mała Eli- usłyszałam na sobą. Poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Wzdrygnęłam się.
-Nie zachodź mnie od tyłu, to straszne- Mars, zaśmiał się i odwrócił mnie do siebie przodem.
-Wiesz, jak wnieść do tego świata promień radość, to cudowny dar- złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Nie wyrywałam się, byłam już do tego przyzwyczajona. Traktowałam to po prostu jak zwykłą,codzienną czynność.
-Pat, się wścieknie jak się dowie- szepnął mi w usta i znów zaczął całować. Przez jego słowa czułam dziwne, nie wyjaśnione wyrzuty sumienia, jakbym była coś winna jego synowi. Odsunęłam się gwałtownie, od natarczywego Boga. Spojrzał na mnie z rozczarowaniem.
-A było nam tak dobrze
-Chyba tobie!- krzyknęłam
-Spokojnie, z resztą nie po to cię wołałem- podszedł do stołu mieszczącego się na środku namiotu, wskazał mi jedno z siedzeń, a sam usiadł obok niego. Niepewnie zajęłam miejsce, wskazane przez niego- Za dwie godziny, wyruszamy. Więc wybieraj, my czy oni?
-Pokazałeś mi już wystarczająco, jaki jesteś- machnęłam nieznacznie ręką, sprawiając, że bóg oślepł. Zaczął w panice wymachiwać rękoma. Nie wiedział co się stało. Z resztą skąd miał wiedzieć, że umiem coś spoza magi wody. Szybko wstałam i pewnym siebie krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Mars cały czas przeklinał i wyzywał mnie od Sun jeden wie czego, jednak nie zwracałam na to uwagi. Wiedziałam, że sam nie zwróci sobie wzroku, miałam też pewność, że wokół namiotu nie ma straży, ten głupek jest zbyt pewny siebie, żeby mieć obstawę.
-Wybieram ich, wolę zginąć, niż być twoją dziwką!- gdy wyszłam z namiotu, zmieniłam się w wilka i sprintem ruszyłam w stronę plaży Nawrotów. Mam nadzieję, że Pat nadal tam będzie. Muszę mu wszystko wyjaśnić.
☾☼☽
Przez całą drogę, na plażę myślałam o Pacie, choćbym nie wiem jak się starała on gdzieś tam nagle, w mojej podświadomości sie pojawił i to bez najmniejszego zaproszenia. Gdy dotarłam na plażę, szybko, odszukałam Sha, który zaprowadził mnie do miejsca w którym miałam znaleźć syna Marsa, a mianowicie do lini brzegowej. Spojrzałam zdezorientowana na tafle wody i zaczęłam wydobywać, za pomoca magi bezwładne ciało basiora. Gdy wilk znalazł się na powierzchni, łapczywie zaczął pobierać powietrze. Ciekawe jak on tak długo wytrzymał bez tlenu?
<Pat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz