-No cóż ,walczyliscie bez opamiętania-powiedziala Tyvsa. - Podeślę kogoś do sprzątania-dodała po chwili-wy potrenujcie.
- Tyvsa dla mnie to żaden problem...-powiedziałam
-No tak...-dodał szybko Zero
-Naprawdę bardziej mi się przydacie jako wojownicy ,niż jako sprzątaczki. - Odpowiedziała
-Ok-odpowiedzieliśmy.
- Gdzie idziemy? -zapytał Zero
-Zaczniemy od wodospadu ,co ty na to?
- Nie ma problemu. Co zamierzasz tak robić?
-Zapodam Ci ćwiczenie ,po którym wylądujesz w odmetach sięgającej po kostki wody. - powiedziałam jakbym wydawała na niego wyrok śmierci. Basior parsknal śmiechem ,a po pięciu sekundach stanął.
- Boże ,to w ogóle nie było śmieszne...
- Taka magia -odparłam. Wreszcie dotarliśmy nad wodospad.
- Ok. Więc staniesz sobie na tafli lodu. - powiedziałam
-Serio? - spytał zdziwiony.
- Nie do końca. Przy okazji stworzysz nad głową pierścień z ognia. Potem Cię wkurzę ,a tym musisz stać spokojnie z pierścieniem ,i przy okazji nie rozpuścić lodu.
- Serio?
- Oczywiście.
- Co Cię wkurzy?
- Sama coś wymyśl siostrzyczko. - powiedział z uśmiechem
-Myślę ,że ty znalazłeś już coś czym możesz mnie doprowadzić do szału. - Boże jak mnie wkurza ta nieszczesna siostrzyczka.
- Ok.-po jakimś czasie Zero zmienił się w bestię. Powiem szczerze ,że niewiele różnił się od ,, normalnego" siebie. Pierścień wirowal ,a lód nie topnial.
-Jak się trzymasz? -spytała
- Dobrze...- wydyszal. Utrzymanie kontroli kosztowało go dużo energii.
-Stoisz tak już godzinę. Będziesz umiał sam się uspokoić?
-Myślę ,że tak...-odpowiedział ,jednak w tym samym momencie lód się roztopił ,a Zero wpadł do wody. Podbiegłam tam. Boże ,a jeżeli nie odzyskał kontroli ,a pod wodą siedzi jego... drogie ja? Podeszłam bliżej do dziury ,a wtedy basior wciągnął mnie pod wodę. Zaczęłam się rzucać jednak zauważyłam ,że Zero jest w swojej postaci.
-Ej! -powiedziałam kiedy się wynurzyliśmy.
-No co?-odparł z uśmiechem. Wyszliśmy z wody. Na mrozie nasze futra zamarzły.
-Wiesz może gdzieś zapalisz jakieś ognisko?-spytałam.
-Dobra-odpowiedział. Dotarliśmy do jakiejś opuszczonej jaskini. Zebraliśmy drewno ,a basior zapalił ogień. Usiadłam naprzeciwko Zero i grzałam się. Po jakiejś chwili przyłapałam sie na tym ,że cały czas śledzę go wzrokiem. Żołądek mi się jakby ścisnął. Wtedy przypomniałam sobie słowa mojej ,,matki" (tej ,która mnie wychowała) ,kiedy odpowiedziała na pytanie jak poznała tatę.
,, Za każdym razem kiedy był koło mnie czułam sciskający się żołądek . Nie mogłam odwrucić od niego wzroku. Po prostu sie zakochałam"
-Nie to nie jest prawda...-powiedziałam na głos. Jak beznadziejnie. Czy to możliwe? W końcu to jakby ,,brat"
-Co nie jest prawda?-zapytał Zero
-Nic-powiedziałam z pprzelotnym uśmiechem do basiora ,a w mojej głowie kotłowała się tylko jedna myśl. Nie myśl o tym przy Tyvsie.
-To co teraz czas na twój trening ,tak?- spytał Zero
-No...
-Masz jakiś pomysł?
-Nie.
-No to mój będzie idealny-powiedział z szyderczym uśmiechem.
<Zero?>
Aż, tak zła jestem? xD
OdpowiedzUsuń~Tyvsa
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń