sobota, 31 stycznia 2015

Od Kasumi c.d Tyvsy

-Co chcesz, za wykonaną robotę?- zapytała szara wadera, po powrocie z odwiedzin martwej już siostry. Chwila zastanowienia wystarczyła by ocenić moją obecną sytuację.
-Chciałabym posadę w twojej watasze.-rzuciłam od niechcenia.
-Zgoda-odpowiedziała nie wzruszona. Po chwili dodała:
-Więc chodźmy do naszego jakże licznego grona-poczułam nutkę sarkazmu. Nie ma się co dziwić, trwa wojna, ciekawe czy zleci mi jakieś zadanie i rozkaże walczyć. Zasypałyśmy ognisko piaskiem i ruszyłyśmy w las, po chwili dołącza do nas Kano, jak zwykle nie zareagowałam gdy wskoczył na mój grzbiet, robi to zawsze gdy ruszamy w dłuższą podróż. Po niecałej godzinie marszu naszym oczom ukazał się dosyć spory, zwęglony i zniszczony zamek. Ale syf-pomyślałam. Przy wejściu Tyvsa poprosiła jedną z pokojówek o przydzielenie mi pokoju.
-Obawiam się, że wszystkie pokoje które nadają się do zamieszkania są już zajęte.-powiedziała lekko zwieszając głowę.Po chwili w pokoju pojawiła się kolejna wadera.
-Wydaje mi się, ze w piwnicach jest jakiś pokój, ale nie ma tam łóżka i...
-Może być-przerwałam. Wszystkie trzy pary oczu zwróciły się w moją stronę. Służące dłużej zatrzymały wzrok, przyglądając się mojemu towarzyszowi.
-Na pewno?-odezwała się czerwonowłosa.
-Tak, z resztą powinny tam być lochy w których na pewno znajdę jakiś materac.-stwierdziłam. Byłam tu już i wiedziałam o który pokój chodzi pokojówce, jak również, że będę miała tam spokój.
-W takim razie załatwione, ja pójdę już do siebie a te dwie panie zaprowadzą cie do twojego lokum.-zauważyłam przejaw strachu na pyskach pokojówek, lecz już po chwili byłam prowadzona po schodach. 
-Oto on-powiedziała jedna z nich wskazując na wielkie, drewniane, zdobione drzwi. I kto znów miał racje? Otworzyłam drzwi dobrze znanego mi pomieszczenia, zostawiając przestraszone wadery bez odpowiedzi. Kano zeskoczył ze mnie na ziemię, a ja zrzuciłam płaszcz.
-Dobrze, ze krew nie jest tak widoczna na czarnym materiale-powiedziałam cicho. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, było czystsze, pewnie tu posprzątały. Kano już w formie opierał się o wielki, masywny regał, kaptur bluzy prawie całkowicie zasłaniał jego blond włosy z pod których było widać już tylko nos i usta.
-I tak powinnaś go wyprać-uśmiechnął się szyderczo. Spiorunowałam go wzrokiem, dobrze wie jak nie znoszę brudu.
-Ja zajmę się płaszczem a ty ogarnij nam wyrko.-powiedziałam, po czym przybrałam formę człowieka i z płaszczem w ręce wyszłam za drzwi. Było ciemno mimo kilku pochodni, które bardziej grzały niż oświetlały korytarz. Ruszyłam w stronę lochów gdzie w każdej celi znajdowały się umywalki. Wyczułam obecność mojego towarzysza jakieś pięć metrów za mną, już wiedziałam co zamierza. 3.. 2... 1... Wykonałam nagły zwrot i stanęłam z Kanem twarzą w twarz. Nasze nosy prawie się stykały, a jego ręce znieruchomiały, wisząc w powietrzu na poziomie mojej tali.
-Nigdy się nie nauczysz?-powiedziałam, z kamienną twarzą.
-Zobaczysz, jeszcze kiedyś mi się uda-uśmiechnął się i miną mnie jak gdyby nigdy nic, westchnęłam i ruszyłam za nim. Szliśmy w ciszy, on z kapturem na głowie i rękoma w kieszeniach, ja z płaszczem przewieszonym na rękach, wpatrująca się w niego. Znaleźliśmy się na miejscu, podeszłam do kranu i odkręciłam wodę, wkładając moje odzienie to umywalki, woda spłukiwała krew barwiąc się na czerwono. Kano podnosił materac, który oparł o ścianę i zabrał się za podnoszenie ramy łózka. Wycisnęłam wodę z materiału, obróciłam się w stronę chłopaka i oparłam o zlew.
-Może ci pomóc?-zapytałam, widząc jak się męczy.
-Dam radę-powiedział podnosząc ramę i przechodząc obok mnie.
-Ale możesz zabrać materac.-dodał zanim wyszedł z celi. Podeszłam do ściany i złapałam za materiał wolną ręką. Po chwili szłam już ramie w ramie z Kanem. Widziałam jak mu ciężko, jest słaby fizycznie ale nadrabia to  siłą psychiczną,sprytem i zwinnością.
-Nie za ciężko ci?-uśmiechnęłam się prawie niewidocznie.
-Nie, po prostu mi niewygodnie-zrobił z ust cienką linie, cicho się zaśmiałam. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Przed nami pojawiły się drzwi naszego lokum, postawiłam materac i otworzyłam je przytrzymując tak, aby Kano dał radę wejść. Gdy już to zrobiłam zabrałam materac i weszłam za nim. Umieściłam materac na postawionym już łóżku, a moją narzutkę przewiesiłam na krześle aby wyschła.
-Kan, pójdź na górę po pościel-powiedziałam siadając na łóżku.
-Oookej, a gdzie ją znajdę?-zapytał. Westchnęłam głośno.
-Poproś jakąś pokojówkę one pewnie coś znajdą.-powiedziałam i położyłam się na plecach. Zamknęłam oczy, usłyszałam kroki i skrzypienie drzwi, teraz mogłam się nacieszyć chwilą spokoju. Poczułam naciągany na mnie materiał. Otworzyłam oczy i usiadłam.
-Nie śpię-rzuciłam,wstając i biorąc ze sobą kołdrę, którą rzuciłam na stolik, gdzie leżała pozostała część pościeli. Zabrałam prześcieradło i naciągnęłam je na materac. Koło mnie przeleciały dwie poduszki lądując w przeznaczonym dla nich miejscu. Zwróciłam głowę w stronę towarzysza a ten wzruszył tylko ramionami.
Podeszłam do niego a on podał mi kołdrę. Narzuciłam ją na łóżko następnie na nim siadając.
-Kas, ja skoczę na górę coś zjeść.-powiedział drapiąc się w tył głowy.
-Okey.-chłopak wyszedł a ja rozebrałam się zostawiając tylko bieliznę, ułożyłam ubrania na stoliku,zgasiłam większość zapalonych świeczek i położyłam się, okrywając porządnie  pościelą. Po chwili znalazłam się w objęciach morfeusza. Sen nie trwał długo, obudziły mnie kroki.
-Przepraszam-szepną widząc jak patrze w jego stronę. Miałam gęsią skórkę, w pokoju zrobiło się chłodniej przez mniejszą ilość ognia. Jedyna zapalona świeczka stała na niewielkiej szafce obok łóżka. 
-Przyniosłem nasze rzeczy-powiedział stawiając dwie czarne torby na ziemi. Więc spałam jednak trochę dłużej.
Wygramoliłam się z łóżka i zabrałam swoją torbę, wyciągnęłam z niej za dużą koszulkę którą dostałam od Kana zamiast piżamy. Nałożyłam ją i wróciłam pod kołdrę. za mną wskoczył czarny kot i ułożył się na drugiej poduszce. Zasnęłam głaszcząc jego miękkie futro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz