-Nie, mam już kogoś- odparła niewzruszona Sea i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Zamarłem. Czy ja zawsze do cholery muszę mieć takiego farta?! Kopnąłem ścianę. Wszystko we mnie buzowało. Miałem ochotę niszczyć... zniszczyć wszystko. Nie tylko korytarz, ale cały ten gówniany zamek! Nagle poczułem duszność. Straszną parność, spiekotę. Zacząłem biec w stronę wyjścia. Mijałem przeróżne komnaty i sale. Okami, uspokój się- podpowiadał mi mój wewnętrzny głos. Jak tylko dobiegnę do ogrodu, położę się i będę leżał tam tak długo, dopóki się nie ogarnę. Zobaczyłem wrota, a za nimi bujne krzewy, różne rodzaje kwiatów, chyba we wszystkich możliwych kolorach oraz wysokie jabłonie, na których zapewne od około 300 lat nic nie wisiało. Przyspieszyłem. Byłem już tuż tuż, gdy... wpadłem na jakiegoś białego wilka. Poturlaliśmy się kawałek i wylądowałem z pyskiem nad jej pyskiem. Patrzyliśmy na siebie. Po chwili odwróciłem głowę w stronę wyjścia. W innej sytuacji zapewne uśmiechnąłbym się do niej i coś powiedział, ale tym razem całą moją uwagę skupiłem na tym punkcie.
-Okami?- głos Elise był niepewny.
-Muszę iść- szybko wstałem i pobiegłem.
-Okami! Okami, co ci?!
<Elise?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz