Odetchnęłam głęboko. Nade mną zwieszały się dwie głowy, Tyv i Zero. Zero popatrzył na mnie. Jego futro było skotłunione i lekko brudawe. Moje serce szybciej zabiło i zrobiło mi się cieplej. Tak, zdecydowanie się zakochałam.
- Zero! Ty żyjesz!-wykrzyknęłam.
- Co!? To ja cię prawie zabiłem, a ty się mnie pytasz, czy ja przeżyłem. Ale z ciebie wariatka.-Uśmiechnął się. Ostrożnie wstałam i przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk.
- Co się tak naprawdę stało?-zapytała mnie Tyvsa.- Od Zero niczego się nie dowiedziałam. Ciągle gadał jakim on jest wielkim dupkiem.
Spojrzałam na niego zdziwiona i odsunęłam się niechętnie.
- Nie jest dupkiem. To moja wina. Na treningu coś zrobiłam z Makim. To była, jakby sieć emocji. Mogłam na niego zesłać aurę przerażenia, smutku czy radości. Zmieniłam jego nastrój. Pomyślałam sobie, że mogłabym pomóc Zero. Gdyby wpadł w niekontrolowany szał, potrafiłabym go uspokoić. Chciałam sprawdzić, czy to zadziała. Byłam zbyt pewna siebie i się nie udało.
,,To ja zrobiłem tą ''sieć''." powiedział Jupiter do mnie.
,, I dopiero teraz mi to mówisz?"
- No i jeszcze tą sieć, to nie ja ją stworzyłam.-dodałam.
- To był Jupiter?-spytała się mnie Tyvsa. Nawet nie była zaskoczona. Skinęłam głową potakująco.
- Przepraszam cię, Zero.-szepnęłam.
- To nie tylko twoja wina. Ja też byłem kompletnym głupkiem.
Chciałam zaprzeczyć, ale mi przerwał:
- Gdybym nie był, nie miałabyś rozwalonego brzucha i tego stylowego bandaża.
Zaśmiałam się.
- Jest taki stosowny.-odpowiedziałam. Tyvsa próbowała ukryć rozbawienie. Nasze przekomarzanki ją bawiły.
- Ja muszę się przygotowywać do wojny. Wam radzę też zacząć się przygotowywać.
Wyszła ze skrzydła szpitalnego. Chciałam zostać i swobodnie rozmawiać z Zero, ale Alfa miała rację. Wojna zbliżała się wielkimi krokami.
- Pomóc ci iść?-zapytał Zero. Dopiero gdy o tym wspomniał, poczułam piękący ból na brzuchu.
- Gdybyś mógł.
Podpierając się jego ramieniem doszliśmy do jadalni. Usiadłam na ławce i czekałam, aż przyniesie lunch. Wrócił z tacą pełną jagód i kurczakiem. Chwilę przeżuwaliśmy w milczeniu. Zero przewał ciszę:
- Czy to była prawda?-spytał, cały usmarowany jagodami.
- Ale co?-odpowiedziałam pytaniem na pytaniem, wkładając co ust kawałek kurczaka. Lekko się zawstydził.
- No, to że mówiłaś, że się we mnie zauroczyłaś.
Nie sądziłam, że to pamięta.
- Nie, to nieprawda.
Zrobił smutną minę. Chyba nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Ja się nie zauroczyłam.-kontynuowałam, nie patrząc mu w oczy.- Ja się w tobie zakochałam.
Nachyliłam się nad stołem i pocałowałam go w policzek.
<ciąg dalszy Zero>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz