Siedziałam spokojnie koło stada dzikich koni. Rozmawiałam z nimi. Dzięki matce rozumiem je. Coraz lepiej czułam się jako człowiek. Wreszcie jedna z klaczy pozwoliła się dosiasc. Coraz lepiej przypominałam sobie dawne życie i wszystko składało się do kupy. Galopowalam przez lasy i łąki. Czułam się wolna. Z każdą chwilą odzyskiwalam pamięć i dawne umiejętności. Poznawałam dawną siebie. Dziewczynę kochającą konie i łucznictwo. W końcu zatrzymałam się i zaskoczyłam z grzbietu klaczy. Była biała ,dostojna i dumna. Podziękowałam jej i zmieniłam się w wilka. Usłyszałam za sobą wołanie Alexa.
- Lysteria stój.
- O co chodzi? - spytałam kiedy już do mnie dobiegł.
- Musisz mi opowiedzieć o więzieniu Marsa.
- Niby czemu?
- Bo tam jest moja rodzina. - tak rozpoczęła się nudna opowieść ,której musiałam wysłuchać.
<Alex? Napisałam jak prosiłeś. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz