poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Lysterii- c.d Zero BlackFire

Od rana strasznie źle się czułam. Byłam blada ,i jakaś przybita. Kiedy zobaczyłam Zero spadającego z 3 piętra myślałam ,że dostanę zawału.
Stałam nad rozanielonym Zero z wyrazem przybicia na twarzy. Dzisiaj jak nigdy ,byłam przybita. Samiec wstał objął mnie ramieniem i powiedział.
-Od jakiegoś czasu same dobre rzeczy mi się przydarzają...hej co jesteś taka smutna?-w sumie nie wiedziałam co powiedzieć ,ale słowa same wypłynęły mi z ust.
-Po prostu kogoś pokochałam...-wyjąkałam
-To wspaniale! Czemu jesteś smutna? Gdybym nie miał tego co mam to bym się zamienił!- jego słowa mnie zmroziły. Kontynuowałam.
-Ale on tego nie odwzajemnia... W ogóle o mnie nie myśli...-odparłam
-Musi być skończonym dupkiem! Przecież ty jesteś wspaniała!-czułam ,że się rumienię...
-A z czego ty się tak cieszysz?
-Dziewczyna ,którą kocham to odwzajemniła!-chwila... nie to nie może być prawda.
-Hej ,a zdradzisz mi tajemnicę , kogo tak bardzo pokochałaś?-Łzy zaczęły mi płynąć strumieniami... chyba jednak trzeba było powiedzieć prosto z mostu, przy pierwszej lepszej okazji ,co do niego czuję ,serce jak wcześniej lekkie ,tak teraz ciążyło mi. Ból w klatce piersiowej był nie do wytrzymania. Policzki mi płonęły.
-Czy ty jesteś ślepy?!- krzyknęłam z wyrzutem- Mam to powiedzieć jak Elena- Ze Cię kocham?!
-Ty powinnaś zostać aktorką!-krzyknął śmiejąc się- i te łzy!
-Ty naprawdę dupkiem- powiedziałam wściekła. Nagle przede mną rozjaśniała niebieska poświata. Naptune? Tylko jej brakowało!
-Witaj kochanie.-powiedziała z teatralną czułością w głosie.
-Czego chcesz? Patrz rozpłakałam się! Tego pragnęłaś?-spytałam z wyrzutem.
-Widzisz teraz jak mają dzieci Neptune. A raczej ja i ty ,bo tylko my mamy wspólne geny.
-O co Ci chodzi?
-Widzisz nie zawsze brakowało mi uczuć. Ja wręcz nimi pałałam. Tylko nam zawsze ktoś łamie serce. U ciebie to był on -wskazała na Zero i sprawiła ,że wyleciał w powietrze. Szybko stworzyłam wodną rękę ,która go przechwyciła. Spojrzał na mnie z wdzięcznością i w tym momencie ręka zrzuciła go z wysokości 2 m. Mało ,ale wystarczyło żeby się opamiętał.
-Mnie uwiódł Ice ,ale po krótkim czasie mnie porzucił.- popatrzyła z bólem na lód i śnieg. Zrobiło mi się jej żal.
-Ty możesz to zmienić!- powiedziała nagle. Na jej łapie stał eliksir miłosny.-wiem jak się nienawidzimy ,ale jednak nie chcę ,abyś przeżywała to co ja. Pamiętaj ,my możemy zakochać się tylko raz.- myśl o tym ,że Zero by mnie kochał była pociągająca. Jednak opamiętałam się. Nie chciałam tego robić.
-Nie-powiedziałam.
-Co?-spytała zdziwiona- daję Ci szansę na szczęście ,a ty jej nie chcesz?-Zero też patrzył na mnie dziwnie jednak mogłabym przysiąc ,że był w tym cień ulgi ,co jeszcze mocniej zakuło w serce.
-Nie. Nigdy nie chciałam nic takiego użyć. To by było chodzenie na skróty.
-Od dzisiaj nikt inny niż on nie będzie w twoim sercu. Nigdy tego nie pokonasz. Nie będziesz się mogła zabić. Będę Cię przed tym chronić! Nawet kiedy on wyzionie ducha twoje serce nie zazna spokoju. Jeżeli umrzesz twoja dusza będzie pamiętać tylko to nieszczęście! Jesteś przeklęta na wieki! Przysięgam na Styks i cały Hades!-powiedziała gardłowo i dobitnie po czym zbliżyła się do mnie i powiedziała- stara miłość nie rdzewieje. A ból żąda by go czuć!-odparła i rozpłynęła się. Łzy leciały mi strumieniem i zamarzały. Tego nie dało się opisać. Jakby coś wysysało mnie od środka. Gardło mi się zaciskało ,a ja cała się trzęsłam. Ból żąda by go czuć. Tak to była prawda w 100%. Może trzeba było zabrać ten cholerny eliksir i być szczęśliwą? Nawet piekielny ogień Marsa nie bolał tak jak to. Bo najbardziej boli dusza-powiedział Mars w jednej ze swoich wizji. Może oni troszczą się o mnie. Może powinnam iść do nich... Z drgawek upadłam.
-Boże siostra czekaj...-krzyknął podbiegając do mnie Zero
-Nie jestem twoją siostrą! To tylko cholerna więź gwiazd! Zrozum to!- Krzyczałam przez łzy. Dookoła mnie panowała burza śnieżna. Złapałam sopel. Ostry i długi. Chciałam zatrzymać swe cierpienia i zabrać sobie życie ,ale sopel się rozpadł się.
-Siostrzyczko uspokój się!-darł się basior przedzierając się przez burzę ,aż wreszcie doszedł do mnie.
-Nie nazywaj mnie tak! To jakieś durne połączone gwiazdy! Mi los nigdy nie będzie sprzyjał! Jestem przeklęta. Gdybym Ci to powiedziała nic by to nie zmieniło. W końcu nie czaruję aury, nie łączę się z Jupiterem ,ani nie jestem ukochaną Alexa!-wykrzyczałam- wy jesteście stworzeni do łamania serc! Przynosicie nieszczęścia, zabieracie uczucia. Może to w was wstąpił Mars!-to miało brzmieć jak groźby ,jednak dławiłam się własnymi łzami. Nie histeryzuj idiotko! Uspokój się ! To nic nie dawało.
-Błagam uspokój się Lysteria!-powiedział stojąc koło mnie. Byłam centrum burzy to ja ją tworzyłam.
- Zostaw mnie! Idź do swojej zmory i przekażcie Alexowi wesołą nowinę ,może on będzie się cieszył! On nie...-chciałam coś jeszcze powiedzieć ,jednak Zero zatkał moje usta pocałunkiem... wiedziałam ,że to nic nie zmieni. Burza ustała. Czułam ,że to nic nie znaczy ,jednak wiedziałam ,że to zdarzyło się po raz pierwszy i ostatni i nigdy się nie powtórzy ,więc nie zamierzałam tego przerywać.

<Zero?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz