-Nawet na to nie licz- warknęłam. Nie będzie mi tu jakieś, małe różowe gówno rozkazywać. Ma wadera talent, podpadła mi już pierwszego dnia. Zlustrowałam ją wzrokiem, a potem nie czekając na to co powie na moją odpowiedź wdarłam się do jej głowy siłą. Jej blokady były, wręcz żałosne... widać, że jest nie magiczna. Jej opór jedyne co jej da, to potworny ból głowy. Zmusiłam jej umysł, aby pokazał mi wszystko co ona wie o Marsie, wszystkie jej wspomnienia związane z tym. Przed oczyma pojawiały mi się różne sceny, wydarzenia z życia wadery. Wiele z nich było tak zwyczajnych i nudnych, jak kurz zalegający na ramach obrazów, wiszących na ścianach, w korytarzach naszego zamku. Jednak jedno, z jej wspomnień, bardzo mnie zaciekawiło. Ukazywało jej rozmowę z Marsem. Bóg chciał zrobić z niej bezwzględnego zabójcę i zdaje mi się, że wyszło mu to całkiem nieźle... w szczególności, że uczynił to z tak silnym charakterem. Nie rozumiem, jak ktoś taki jak on, arogancki i w porównaniu do większości Bógów, młody, mógł stać się aż tak potężny... ale no cóż nie to jest teraz najważniejsze. Wydostałam się z umysłu Angeli i uśmiechnęłam się do niej szyderczo... co się ze mną dzieje?!
<Angela?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz