Przewróciłem oczami.
- Teraz to zaczynasz mówić, jak one.-stwierdziłem.- Ojej, jestem taka biedna.
- Może masz rację.-westchnęła.- Muszę się wyluzować.
Uśmiechnąłem się pokrzepiajaco.
- Potrzebujesz terapeuty, psychologa.
Zgarnąłem ze stołu jakąś białą szmatkę. Przywiązałem ją, jak maseczka(taka lekarska) i powiedziałem:
- Witam. Jestem doktor Męczydusza. Proszę się położyć na tej kanapie nowej generacji i rozluźnić się.-pokazałem na twardą, niewygodną ławkę. Tyvsa z lekkim, pobłażliwym uśmiechem, wypełniła moją prośbę.- A teraz, co pani dolega? Złamane serce? Myśli samobójcze? A może zbyt często gadasz z diabłem na facebooku?
Wadery uśmiechały się coraz szerzej.
- O nie, panie doktorze. Diabeł zmienił swój nick i nie mogę z nim rozmawiać. To takie smutne.- Tyvsa zaczęła się wczuwać w rolę. Uniosła ręce w udawanym geście rozpaczy.
- Jaką ma pan dla niej receptę, doktorze?-spytała Clare.
- Mhm... Wypróbowałbym zwabienie go satanistycznymi hasłami, jak: irokez, zekori, jaskrawy kolor czarny czy wypisywanie flamastrów. Jak już przyjdzie możesz go zmusić do mówienia chińską zupką w proszku.
Nie mogły powstrzymać śmiechu. Nawet takie średnie żarty były śmieszne, bo dawały wytchnienie od wizji wojny.
- Tyvsa, nowe wieści.-powiedział Maki, podchodząc do stołu. Alfa usiadła z kwaśną miną. Szybko zerwałem z twarzy materiał. Wstała i skierowała się do wyjścia.
- Ale ładnie chodzisz.-powiedziałem w zadumie. Nie wyobrażałem siebie tak chodzącego, a nie jak paralityk. Maki zrozumiał to na opak.
- Coś ty powiedział?!-warknął. Skuliłem się trochę i wyjąkałem:
- Chodziło mi o to, że nie rusza się jak kopnięta prądem.
Maki rzucił mi pogardliwe spojrzenie i wyszedł z pomieszczenia.
- Może cię nauczę chodzić.-zaproponowała Tyv. Kiwnąłem tylko głową na zgodę. Gdy obydwoje opuścili stołówkę odetchnąłem.
- Ten Maki. On jest na drugim levelu. Ma kontakty z szatanem.
<cd. Tyvsy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz