Weszłam do skrzydła szpitalnego wściekła. Lekarz coś do mnie gadał, ale nie słuchałam. Zauważyłam, że Rahmi wychodził z pomieszczenia, a Zero rzucał mu zdegustowane spojrzenie.
- Panienko, ale nie wiemy czy trucizna przestała działać!-krzyczał lekarz.
- Zamknij się.
Podeszłam do stołu i wzięłam ze stołu zapakowaną strzykawkę.
- Co ty zamierzasz zrobić?-zaniepokoił się Zero.
- Spokojnie, nie zamierzam się zabijać.-prychnęłam. Opakowałam ją i wbiłam sobie w ramię. Troszkę zapiekło. Chwilę potem wyciągnęłam ją, ale z krwią w środku. Przyłożyłam sobie wacik do ranki. Podałam lekarzowi strzykawkę.
- Jestem zdrowa. Tu macie dowód.
Zmieniłam się w człowieka. Włosy splotłam w szybkiego warkocza. Zero patrzył na mnie ze zdziwieniem. Wyszłam z sali. Basior podążył za mną. Również zamienił się w człowieka, chociaż wiem jak bardzo nie cierpi tego robić.
- Czy to naprawdę prawda?-spytał, idąc obok mnie.
- Ale co?
- No to, że jesteś półboginią.
- Bawisz się w Rahmiego czy co? Ja nie kłamię. To nie leży w mojej naturze. To mnie Jupiter okłamał.
Milczał. Musiał przetrawić to, że zakochał się w półbogini. Poszłam na dziedziniec. Postanowiłam poćwiczyć. Wzięłam łuk i zaczęłam strzelać do tarczy. Ani razu nie spudłowałam. Zero przyglądał mi się w milczeniu.
- Przestań.-powiedział. Spojrzałam na niego zdziwiona.- Spalasz strzały.
Miał rację, moja złość wytworzyła malutkie piorunki, które powoli spalały mi strzały. Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokić.
- Idź po Rahmiego.-poprosiłam.
- Czemu?-wstał.
- Póki jesteśmy na dziedzińcu, to chcę z nim potrenować. I coś mu wytłumaczyć.
- Okeeej.
Zero pobiegł po Rahmiego. Odłożyłam łuk, a zamiast niego wzięłam miecz. Zaczęłam go ostrzyć. Nagle podeszła do mnie Lysteria.
<cd.Zero,Rahmi i Lysteria>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz