niedziela, 1 lutego 2015

Od Kasumi c.d Tyvsy

Leżałam na łóżku z głową opartą na rekach i nogami w górze przyglądając się Kanowi, który oparty o ścianę ostrzył swój ukochany nożyk. Przewróciłam się na plecy.
-Aż tak ci się nudzi?-zapytał chłopak obracając głowę w moją stronę.
-A żebyś wiedział-parsknęłam i usiadłam na brzegu materaca. Za drzwiami rozległ się hałas, zbieganie po schodach i ryk jakiegoś potwora. 
-Myślisz, ze to ten wilkołako-byk?-spytał się mnie chłopak. Wcześniej już spotkałam się z potworem grasującym w tych lochach, lecz nie był mną zainteresowany, prawdopodobnie kieruje się głównie,  kilkakrotnie lepszym od naszego, węchem. Nie było ze mną wtedy Kana, więc nie wiem jak by na niego zareagował.
-Bardzo możliwe, ciekawe kto wygra walkę.-powiedziałam złośliwym tonem którego zazwyczaj używam. 
-Możemy zobaczyć?-towarzysz zrobił do mnie wielkie oczy.
-Dobrze, ale nie wiem jak na ciebie zareaguje, będziesz się trzymać blisko mnie. Mimo, że poluje głównie na wilki nie możemy mieć pewności, ze tylko na nie.-powiedziałam spoglądając na niego.
-Dam radę-powiedział i zmieniając się w kota skoczył w stronę drzwi, koło których lada moment znalazłam się i ja. W formie człowieka z kotem na rękach przemierzałam korytarz, kierując się w stronę odgłosów walki. Niestety nie udało nam się zbyt dużo zobaczyć. Gdy dotarliśmy na pole walki potwór rzucał się na ściany próbując zrzucić z siebie napastnika. Postawiłam kota na ziemi, oparłam się o ścianę i ukryta w ciemnościach przyglądałam się wydarzeniu. Po chwili, gdy atakujący potwora wilk wylądował na ziemi, pojawiła się Tyvsa. Zamknęła basiora w wodnej kuli a sama zajęła się bestią, zabijając ją dotykiem. Nie zauważyłam kiedy Kano podreptał w stronę wadery, miaukną a  ta natychmiast się obróciła.
-Kocie?-spytała patrząc na mojego kompana. Na mojej twarzy pojawiło się rozbawienie. 
- rozumiesz mnie?- dodała czerwonowłosa, i wytrzeszczyła oczy gdy zamiast czarnego futrzaka ujrzała człowieka.
-Nie, nie mam mózgu-powiedział bezczelnie.
-W takim razie, błagam cię rusz się i pobiegnij po jakiegoś medyka, albo Sanariona- chłopak znów zmienił się w czarne stworzenie i szybko ruszył ciemnym korytarzem. A myślałam, ze jeszcze się chwile zabawi. Postanowiłam nie stać nadal bezczynnie i podeszłam do wilków.
-Pomóc?-zapytałam. Alfa obróciła się do tyłu i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Gdybyś mogła...-przerwałam jej:
-Wiem co robić-parsknęłam i podeszłam do pobliskiego składziku. Szybko odnalazłam wzrokiem niewielką apteczkę i kilka czystych ręczników.
-Odsuń się-powiedziałam, a wadera przesunęła się na tyle bym miała dostęp do ran basiora. Sprawnie zatamowałam krwawienie i zszyłam większe rany. Tyvsa patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Moja matka była medyczką-rzuciłam i dokończyłam dzieło. Usiadłam opierając się o ścianę, usłyszałam kroki dochodzące ze schodów, a po chwili zobaczyłam wielkiego białego basiora oraz mojego kota.
<Sanarion? Tyvsa?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz