-Wybrałeś sobie niewłaściwą osobę.
-Niby czemu? Takie jak ty denerwuje się najprzyjemniej-Caspian uśmiechnął się chamsko, powtórzyłam jego gest a po chwili moja ręka znalazła się na jego poliku. Paznokciami przecięłam, jego jakże delikatną skórę z której zaczęła sączyć się krew. Chłopak złapał się za policzek, po czym odsunął rękę przyglądając się jej.
-Czy ty mnie właśnie spoliczkowałaś?-zapytał zmieszany. Oh, daj spokój gdyby nie moja silna wola byłbyś już martwy, powinieneś się cieszyć.
-Nie, wiesz chciałam cie pogłaskać ale coś nie wyszło-uśmiechnęłam się, obróciłam na pięcie i zostawiłam chłopaka. Oczywiście jak na złość szybko mnie dogonił.
-Jeszcze ci mało?-spytałam nie odwracając wzroku.
-Tak, mogę ci zadać pytanie?
-Nie
-Kiedy wyhodowałaś takie długie włosy?-zapytał, zatrzymałam się.
-CO?!-czy on nie zna umiaru?
-No bo ciągną się aż do ziemi-powiedział po czym chwycił pasmo moich kudłów. Westchnęłam głośno i pacnęłam faceta w rękę.
-Nie dotykaj-powiedziałam bez uczuć.
-Przepraszam roszpunko-odpowiedział lekko się skłaniając. Jak ja go nie cierpię!
-Zwariuje z tobą-warknęłam.
-No to na co czekasz?-zaśmiał się. Myślałam, że Kano jest upierdliwy, a tu proszę, zjawia się basior który jest od niego o niebo gorszy.
-Na chwilę spokoju-rzuciłam i skoczyłam na ręce w locie zmieniając się w wilka i truchtając w stronę zamku w którym tymczasowo mieszkaliśmy. Słyszałam z tyłu jego kroki,wiedziałam, że również zmienił się w wilka, nie zbliżał się ani nie oddalał szedł równym tempem. Może to dziwne, ale jednak coś we mnie chciało by szedł bliżej, obok. Starałam się to stłumić, pokonać, zabić. Nie lubisz go!-warknęłam do siebie w myślach. Poczułam to, to czego nie czułam od kilkunastu lat. Kurwa, nie! Nie, nie, nie! Zaczęłam się bać, ona nie może ze mną wygrać. Zaczęłam biec. Basior który wcześniej szedł ze spuszczoną głową, podniósł ją gwałtownie i ruszył za mną w pogoń.
-Zaczekaj! Co się stało?-krzyknął zbliżając się do mnie.
-Nic-warknęłam i przyśpieszyłam. Widziałam jak basior lekko utykał, lecz nie dawał za wygraną i znów wyrównał ze mną tępo.
-Przecież widzę ze coś cie gryzie.-spojrzałam na niego, piorunując go wzrokiem. Jak burza wbiegłam do pałacu.
Basior nadal za mną podążał. Zbiegłam do lochów, skręciłam w lewo i zwalniając dotarłam do drzwi mojego pokoju pod którymi się zatrzymałam.
-Kas?-Caspian podszedł do mnie.
-Ja... po prostu jestem zmęczona.-rzuciłam i weszłam do siebie. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.
-Ona... ona chyba wraca-powiedziałam w poduszkę, lecz tak by usłyszał mnie siedzący na krześle Kano.
Chłopak obrócił się do mnie gwałtownie i wytrzeszczył oczy, po czym podszedł i mnie przytulił. Zasnęłam na jego kolanach.
<Caspian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz