sobota, 7 lutego 2015

Od Tyvsy- Moje setne opowiadanie, czyli zdobycie sojuszników

Nefertum/Will
Westchnęłam głośno i spojrzałam na Nefertum, który ni z tego ni z owego, parę sekund temu pojawił się przed mną.
-Potrzebujesz pomocy- bardziej stwierdził fakt, niż zapytał
-Owszem, ale na tobie już raz się zawiedliśmy- podczas wojny Breeńskiej, Will bo pod takim imieniem podawał się wtedy Nefertum jak gdyby nigdy nic, uciekł z pola bitwy.
-Luna została, pamiętaj o tym, to po pierwsze, a po drugie ja broniłem was z daleka tak jak kazał mi twoja siostra. Nie chcesz mojej pomocy, to nie. Mi to  jest na rękę. Po prostu czuję się winny oddać jeszcze jedną przysługę twojemu ojcu i tyle
-Mojej siostrze?
-Tak tej z księżycem na łopatce
-Seanit była wtedy na pustyni i miała coś koło roku, nie wyobrażam sobie żeby mogła cię o coś poprosić
-Miała wtedy 23 lata- o czym on gada? Z resztą nie ważne, potrzebuję jego pomocy, a jeszcze się obrazi.
- Przyjmę twoją pomoc- uśmiechnęłam się do niego delikatnie, a on nadal miał kamienną twarz. Trzeba się przyzwyczaić, większość egipskich bogów takich jest. Wyprostowałam się.
-Przybędzie jeszcze Nut i może Geb
-Nut go o to prosi?
-Tak
-Czyli będzie- basior zaśmiał się przyjemnym głosem- a jej dzieci?
-Set, może się zgodzi, na Neftyde nie licz. Ozyrys powinien pójść za swoimi synem, Anubisem... a co do Izydy, to nie wiem, nie znam jej. Jutro planują się tu spotkać, to znaczy w ogrodzie Megan I i proszą abyś ty Maki, Jilin, Moon i Lysteria tam byli
-Co mają do tego Lys i Jilin?
-Jilin, to doradca Maki'ego, a co do Lysteri to zobaczysz- odpowiedział twardo, zniknął a w miejscu w którym stał pojawił się lotos.

☾☼☽

Thor
-Czemu mam tam iść?- jęknął mi Maki, a ja przysunęłam go do siebie i czule pocałowałam w usta, gdy się odsunęłam uśmiechał się do mnie, odwzajemniłam ten gest.
Sphira
-Bo oni tak chcieli, a potrzebujemy sojuszników- westchnął, ale bez dyskusji ruszył dalej. Całą drogę zastanawiało mnie dlaczego Lysteria, nie spytała się po co ma iść. Przecież to ona powinna być najbardziej zdziwiona spotkaniem z egipskimi Bogami, a ona po prostu raźno maszerował za nami. Chyba nawet cieszyła się że będzie mogła ich zobaczyć, Na jej miejscu zwijała bym się ze stresu. Przecież nie na co dzień spotyka się tak dużo Bogów... a nie zaraz u nas w watasze jest chyba ich podobna liczba. Usłyszałam trzepot skrzydeł, spojrzałam do góry, na niebie pojawił się dwa smoki.
-Saphiro, Thorze miło mi was widzieć!- zawołałam do nich
-Mi ciebie nie, pomagam tylko watasze- powiedział Thor
-Nie zwracaj na niego uwagi, to nie twoja wina, że Vivienne nie żyje- niebieska smoczyca skrzywiła się, jednak podeszła do mnie i pokazała mi abym na nią wsiadła. Zrobiłam to, a za mną na jej grzbiecie usadowił się Maki. Na drugiego smoka wsiadły Jilin i Lysteria. Wzbiliśmy się go góry. Poczułam na swoich biodrach ręce mojego partnera, a potem delikatny pocałunek w szyje. Chłopak wypuścił powietrze z płuc, załaskotało mnie. Poczułam, że mocnej mnie przytula i wtedy dotarło do mnie, że jest cały spięty.
-Co jest?
-Mam po prostu złe przeczucie... nigdy nie zbierali się w aż tak dużej grupie, to lekko niebezpieczne... jeszcze wiesz...przynosimy pecha
-Któremu podskoczyłeś, że się tak boisz?- zaśmiałam się, a potem poczułam jak spycha mnie i siebie z ogromnego stworzenia. Jego zachowanie było lekko głupie, no ale cóż on od zawsze stara się w nie mądry sposób rozładować napięcie. Złapał mnie za rękę i pokazał na swoje plecy. Wyrosły z nich skrzydła, powtórzyłam jego wyczyn. 
-Bogini, dzięki której możemy latać
-To Nut da się podpaść?
-Jak jesteś fałszywy to tak

☾☼☽

Set
-Moon nie przybędzie- powiedziałam do zebranych. To zebranie to istne szaleństwo, kilka drzew paliło się, a po gruncie snuła się czarna mgła. Wszystkie oczy patrzyły się na mnie, trzynaście par oczu śledziło mój każdy ruch. Jedni uśmiechali się, inni wyglądali jakby chcieli mnie, lub siebie na wzajem pozabijać. Nie ma to jak spotkanie Bogów... i to jeszcze takich.
-To ja sobie idę- Set patrzył na mnie z arogancją i tak samo mówił
-Nie każdy może być na ziemi cały czas
-Nie każdy che ginąć
-Ale akurat ty masz ochotę walczyć, mam rację?
-Może... ale ja chcę porozmawiać z nią- zaczyna się, Tyvsa kontra Bogowie...
-A ja chcę mieć z powrotem ojca, ciotkę i matkę!
-Da się zrobić, Ozyś?- odwrócił się do swojego brata Ozyrysa, a ten spojrzał na niego jak na debila, podniósł się leniwie ze swojego miejsca. Spiorunował wzrokiem brata.
Ozyrys
-Nie robię to dla Seta, tylko dla ciebie. Ciotki i matki ci  nie zwrócę, ale ojca mogę. Uznaj to za mój wkład do tej wojny, bo do walki nie stanę- wokół zrobiło się zimno, po czym rozbłysnął ogień z którego wyszedł duch mojego ojca, Seth'a. Ozyrys machnął łapą, a wokół przezroczystej postaci wilka, zaczęło tworzyć się ciało.
Seth
Nut
-Jak dobrze być sobą. Dziękuje Ozyrysie, jednak nie na długo pocieszę się twoim prezentem, planuje przejąć rządy ojca- mój tata, uśmiechał się od ucha do ucha, a potem podszedł do mnie- witaj mała- przytuliłam się do niego, a on tylko cały śmiał się. Nie dziwiłam mu się, w końcu od 300 lat, błądził samotnie po swoim zamku, a teraz miał szanse na powrót do w miarę normalnego życia i ogólnie do żywych. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na zebranych.
-Wiem, że jestem na straconej pozycji, a z wami mogę liczyć tylko na cień szans, ale ten cień to coś o co jest warto walczyć. Jesteście szóstką potężnych Bogów, razem możecie zdziałać więcej niż się wam zdaje.  Możecie sprawić, że wataha wybrana przez Bogów słońca i księżyca, ocaleje. Wszystko zależy od was, od tego czy jesteście na tyle silni by się do nas przyłączyć- Maki delikatnie chwycił za moją dłoń, pokazując mi tym samym, że zrobiłam dobrze.
Geb
Hathor
-Walczymy z wami- powiedziała Nut i uśmiechnęła się do mnie promiennie. Odwzajemniłam jej uśmiech. Jej mąż wyprostował się i patrzył na mnie z powagom. Widać było, że gdyby nie Bogini nieba, nie zgodził by się na wzięcie udziału w wojnie.
-Jesteście taką słodką parą, więc tak- zaszczebiotała Hathor, niczym mała dziewczynka. Szczerze zdziwiło mnie to, że chce z nami walczyć i że w ogóle się tu pojawiła.
-Ja i Luna, walczymy z wami. Tym razem będę jak najbliżej pola bitwy, obiecuję
-Już mówiłem, nie- wokół Ozyrysa pojawiła się czarna mgła, a potem zniknął
Anubis
-Dasz mi zabijać?- spytał Set
-Tak
-To zgoda- zaśmiał się złowieszczo, a ja spojrzałam na niego spod łba.
-Anubisie?








<Lysteria?Nie polecam spacerów po tym ogrodzie...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz