-Ta... Czas mordu, zabijania, krwi... To co najbardziej lubię.... Będzie fajnie....-mówiłem bez przekonania, i jak idiota uśmiechnąłem się do niej, ale w moich oczach można było zobaczyć głęboko ukrywany smutek.
To nie będzie jakaś tam codzienna i byle jaka bijatyka... Od mojego każdego ruchu będzie zależało życie. To będzie wojna. Straszna wojna. Czuję, że Elena da radę, ale ja? Pfffff.... Nie. Może nie przeżyję i nie zobaczę nigdy Eleny... Nie przeżyłbym tego nawet jako trup. Ach te moje rozumowanie... Będzie dużo rozlewu krwi. Każdy zły ruch w walce i po tobie...
~~A jeśli zrobię coś nie tak? A jak zabiję kogoś ze swoich?
To było całkiem możliwe... Ale nie czas na takie myślenie! Jeszcze wykraczesz dupku. Właśnie się zaczęło... Przemieniłem się, nie zważając na nic uwagi. Zamknąłem na chwilę oczy. Teraz muszę kierować się siłą umysłu (którego nie mam), oraz mojego niezawodnego instynktu (który zawodził). Usłyszałem jak ktoś wyskakuję w moją stronę z krzaków. Nie otwierając oczu, złapałem wilka za szyję i udusiłem go, powoli otwierając oczy. O tak... Wskoczyłem w krzaki, z którego wyskoczył nieprzyjaciel. Było tam z kilka nieznajomych mi wilków. Czemu ich nie powybijać? Rozrywałem jednego po drugim.
<Elena i inni... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz