środa, 25 lutego 2015

Od Pata - Wataha Wiecznego Księżyca

Zacząłem walić w drzwi przemoczony, potykając się o małe futrzaste stworzenia, plątające się pomiędzy moimi nogami. Za niekończącym się tłumem w korytarzu stała zmęczona i również mokra Elise, wspierająca się na wodzu plemiona Nawrotów, które teraz z nudów zaczęły ćwiczyć skoki.
-Kto to ?! - usłyszałem krzyk.
Otworzyłem drzwi, pod wpływem napierających na mnie Nawrotów. Ujrzałem Makiego i Tyvsę stojących naprzeciw siebie. Maki miał nóż. Nawroty wlały się wręcz do pokoju więc ciężko było się cofnąć, lub chociażby się poruszyć.
-Okej. - powiedziałem. - To może ja wyjdę a wy dokończycie, co ?
Oczy Tyvsy zażyły się małymi ognikami, a Maki drżał, jakby miał dreszcze.
Niektóre Nawroty podchodziły bliżej i zaczynały wąchać postacie. 
Tyvsa machnęła nogą i warknęła krótko. Najbliżej stojące Nawroty zwinęły się w kulkę i zmieniły w kamień. Te które stały obok, widząc to, zrobiły to samo, a ich sąsiedzi poszli w ślady tych pierwszych. Chwilę potem wszędzie leżały mniejsze lub większe kamienie.
-Co to ma być ? - spytała groźnie Tyvsa. 
Wirując pomiędzy kamieniami Elise przybyła mi na ratunek.
-To te Nawroty o których ci mówiłam. - powiedziała.
Alfa spojrzała na kamienie z odrazą.
-Miały być przydatne. - rzuciła.
-I są ! - krzyknęła wadera. 
-Co one niby rob... 
-SŁUCHAJ MNIE ! - ryknąłem. 
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem że ktoś śmiał wejść jej w słowo.
-MAMY MARSA NA OGONIE, WŁAŚNIE TERAZ NA NAS IDĄ, BO ODKRYLI MIEJSCE NASZEGO POBYTU, ZORGANIZUJ WOJSKO I PRZYGOTUJ SIĘ DO OBRONY ! 
Spojrzała na mnie z odrazą. 
-Maki... - powiedziała i chwyciła go za ramię. - Smoczy zaułek.
Zawirowali i znikli.
Zapadła cisza.
-Zostawiła nas... - powiedziałem nie wierząc. - Nie mamy alfy...
***
Wypadłem na dziedziniec.
-WSZYSCY NA DZIEDZINIEC ! ALARM ! ALARM ! BIERZCIE BRONIE, BIERZCIE PROWIANT, SZYBKO ! - ryknąłem. Dmuchnąłem a z mojego podmuchu utworzył się duszek, powtarzający moje słowa. - Sha !
Odwróciłem się w poszukiwaniu wodza.
Ujrzałem go pośród tłumu nawrotów.
-Sha, przygotuj Nawroty do walki, wyślij kogoś do naszych sojuszników niech tutaj przy...
Przerwałem bo na dziedzińcu zaczęły pojawiać się postacie.
-Albo nie wysyłaj nikogo. - stwierdziłem.
Najpierw pojawił się Nefertum, zaraz po nim Set, a potem po kolei pojawiali się Nut, Seth, Hathor, Geb, Sun i Moon. Nad naszymi głowami zaczęły krążyć smoki.
Podbiegłem do nich.
-Skąd wiedzieliście o tym że rozpoczyna się wojna ? - zapytałem.
-Usłyszeliśmy wybuchy na wyspie Nawrotów, więc Nut poszła to sprawdzić. Była tam jednak jedynie wkurwiona i ranna Neptune - wyszczerzył do mnie zęby Nefertum.
-Gdzie jest Tyvsa ? - zapytała niebieska smoczyca, lądując.
-Uciekła. - powiedziałem z pogardą.
Bogowie spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-Jak na razie... To my tutaj rządzimy. - powiedziała Elise.
Spojrzałem na zielonego ogromnego smoka który wylądował obok smoczycy.
-Przepraszam, yyy... - powiedziałem.
-Thor - podpowiedział mi smok.
-Thorze, czy mógłbyś polecieć po garstkę ludzi ukrywających się w pobliskim lesie ? Mają nam pomóc. - spytałem.
-Jak zawsze na usługach Watahy. - Schylił głowę. Nie wiedząc co zrobić także kiwnąłem mu głową i wróciłem do naszych wojsk.
Nikt nie myślał już o niczym innym niż o nadchodzącej bitwie.
Ujrzałem ich wszystkich.
Elena, Lysteria, Zero, Indila, Alex... Było ich tak wielu, że wyliczanie zajęło by mi dość długo.
Ciekawe komu z nich przyjdzie umrzeć.
Wojska Marsa zapewne już tu idą, Tyvsa uciekła do Smoczego Zaułka, Seanit nie żyje, wszyscy którzy byli dla mnie autorytetami, osobami na których można było się wesprzeć opuścili nas.
Teraz to ja i Elise jesteśmy wsparciem.
-Posłuchajcie mnie uważnie ! - krzyknąłem. Umilkły rozmowy. - Nie mamy czasu na długie przemówienia, mówiąc ładnie, jesteśmy w dupie. Chce wam tylko powiedzieć że przyszłe pokolenia będą wam wdzięczne, że mogą żyć i że obroniliśmy się ! Chodźmy skopać Marsowi dupe !
Ryk potoczył się po zamku. Przyleciał Thor. Około pięćdziesiąt ludzi zeskoczyło ze smoka.
Zaczęliśmy maszerować przez las. Słychać już było kroki Armi Marsa. Dochodziliśmy do polany. Poczułem że ktoś łapie mnie za rękę. To była Elise. Myślałem że po prostu się boi, jednak na rękach trzymała Anabelle.
-Oni wiedzą o tym. - powiedziała. Świat zawirował, Nasze wojsko zaczęło atakować, a my przenieśliśmy się do twierdzy alf.

<WSZYSCY ?>
Tyvsa, Maki, Lysteria i San, macie się magicznym sposobem pojawić koło twierdzy alf. Najlepiej jak wtedy skończycie opowiadanie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz