-To mu to powiedz, to może się walnie, było by git.-sztucznie się uśmiechnąłem, a po chwili znowu nie miałem humoru.
~~Szlak by wszystkich trafił...!
Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Padał śnieg. Ten przeklęty śnieg.
~~Pójdę się uspokoić.
Wstałem i ruszyłem w stronę drzwi, a Lysteria się spytała:
-Gdzie idziesz?
Zatrzymałem się i spojrzałem na nią:
-Prosto i przed siebie, czyli na zewnątrz...
Wyszedłem.
***
Gdy znajdowałem się przy wodospadzie, śnieg dalej padał. Położyłem się na zamarzniętej wodzie i czekałem. Po chwili pod wpływem mojej temperatury ciała, lód się roztopił, a ja wpadłem do lodowatej wody. O to mi chodziło chciałem się ochłodzić. Prąd niósł mnie przez chwilę, a potem wypłynąłem. Od razu gdy wyszedłem z wody, moje futro zamarzło. Zmrużyłem oczy i zapaliłem się, po czym lód roztopił się. Zamieniłem sie w normalnego siebie. Powoli wróciłem do zamku, gdzie zastałem Lysterię.
<Lysteria? Wena padła :c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz