niedziela, 22 lutego 2015

Od Tyvsy (pisane jako Maki)- c.d Kasumi

Gdy zobaczyłem Tyvse wleczoną przez Kano, tylko przewróciłem oczami. Znów próbowała się zabić. To pewne. Powoli podszedłem do przybyszów. Spojrzałem na Tyvsę, która nie oddychała. Z każdą kolejną śmiercią, będzie co raz dłużej się regenerować, więc nie przejąłem się tym za bardzo.
-Daj zaniosę ją dalej sam- przemieniłem się w człowieka i podniosłem swoją partnerkę na ręce. Jej ciało było zimne jak lód. Wzdrygnąłem się lekko. Uśmiechnąłem się tylko krzywo do "wybawców" Tyvsy i ruszyłem w stronę zamku, aby zanieść moją ukochaną, do jej komnaty.

☾☼☽

Wyglądała jakby spała, jej twarz była spokojna. Pierwszy raz, od bardzo dawna, widziałem ją taką beztroską. Pogładziłem jej policzek ręką, dziewczyna uśmiechnęła się. Powoli się budziła. Delikatnie otworzyła oczy i zaczęła słodko mrugać, uśmiechnąłem się. Uwielbiam jak jest przy mnie... wtedy w końcu, wiem po co mam żyć i nie czuję się aż taki zły. Ona jest jedynym światłem mojego życia. Jedynym stworzeniem, dla którego żyję. Dzięki niej, czuję że w końcu znalazłem swoje miejsce na ziemi. Tyvsa delikatnie przeciągnęła się i spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Uśmiechnęła się do mnie, a ja do niej.
-W końcu, martwa- zaśmiała się i dosłownie rzuciła na mnie. Mocno się we mnie wtuliła i przelotnie pocałowała w usta. Zaśmiałem się.
-Boga śmierci może zabić tylko inny Bóg- powiedziałem cicho, a ona skamieniała. Z jej twarzy uciekł uśmiech, patrzyła na mnie w osłupieniu.
-Sł...ucha?!- odsunęła się od mnie gwałtownie i ruszyła w stronę jednej z szafek.
-Tyfuś, ty żyjesz- otworzyła szufladę i wyciągnęła z niej nóż. Odwróciła się w moją stronę.
-Zabij mnie!- wydarła się do mnie i rzuciła w moją stronę broń, która upadła na ziemię z brzdękiem.
-Nie
-Zabij mnie!
-Nie!
-Zabij mnie, cholerny tchórzu!
-Mówię ci, że nie!- powietrze w pokoju było gorące, a oczy mojej partnerki żarzyły się na czerwono.
-Ty chuju, tchórzy pojebany, pozwól mi to w końcu zakończyć! Daj mi, kurwa, umrzeć!- ruszyła w moją stronę. Gdy była przy nożu podniosła go. Przyłożyła go sobie w okolicach serca. Podeszła jeszcze bliżej mnie. Sięgnęła po moją rękę i umieściła ją na rękojeści broni. Spojrzała wściekle w moje oczy-ZRÓB TO!- wyrwałem jej swoją rękę i klingę, tak aby nie naciąć jej delikatniej skóry. Spojrzałem z wahaniem na broń. To był ten sam sztylet, którym kazałem jej się zabić, jakiś rok temu. Podniosłem głowę i złapałem wściekłe spojrzenie dziewczyny- przypominasz sobie?- delikatnie odsunęła się od mnie i poszła za mnie. Poczułem jej ręce na swoich barkach, a potem złożyła delikatny pocałunek na mojej szyi-kochasz mnie?- zapytała, szepcząc mi to do ucha.
-Tak- odpowiedziałem, bez najmniejszego wahania. Jej ręce przeniosły się na moje biodra, a potem przekręciła mnie, tak abym stał do niej przodem. Nie mogłem się poruszać. Nie chciałem się poruszać. Pragnąłem zdać się tylko na nią, zrobić wszystko co zechce. Tyvsa, złożyła na moich ustach pocałunek, odwzajemniłem go. Przelałem w niego całą swoją miłość do niej. Nagle poczułem, że jej ręce kierują się w stronę, jednej z moich, tej w której trzymałem nóż. Delikatnie wyciągnęła mi go z ręki nie przestając całować. Wtedy nie obchodziło mnie to, zależało mi tylko na jej dotyku.
~Chcę ją zabić, powtórz!~usłyszałem w myślach. Bezwiednie posłuchałem się głosu:
-Chcę cię zabić- powiedziałem w jej usta, a ona znów mnie pocałowała.
~Dobrze~pochwała tego głosu, była dla mnie jak najcudowniejsza rzecz na świecie~zabij ją~dziewczyna przeniosła moją rękę na sztylet przyłożony do jej serca. Spojrzałem na niego z wahaniem. Jednak wiedziałem, że wykonam polecenie głosu. Chciałem, żeby był szczęśliwy. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Wybudziło mnie ono z transu. Szybko cofnąłem się od Tyvsy i ruszyłem w stronę drzwi. Wadera cicho przeklęła.
-Kto to?!- zawołałem przez ścianę, starają się uspokoić. Cały drżałem.

<Któż, chce tam wparować? xD>
PAT ZAKLEPUJE SOBIE CD NA TO OPO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz