~~•○•~~
Po przekroczeniu bram, zauważyłam, ze zamek jest pusty, prawie pusty. Wiedziałam gdzie iść, mój węch był niezawodny. Naszym oczom ukazały się wielkie, zdobione, drzwi, które ktoś zostawił uchylone. Kazałam Kano zostać a sama wdarłam się do środka. Ujrzałam nikogo innego jak Tyvsę. Na początku się zdziwiłam ale potem z opanowaniem podeszłam do dziewczyny.Westchnęłam, to tłumaczyło dziwny aromat we krwi. Przybrałam postać człowieka i ściągnęłam alfę na ziemie.
Wyglądała spokojnie, tak jakby spała. Na rękach widoczne były czerwone szramy, przełknęłam ślinę.
-Kano, chodź tu.-zawołałam oschle. Po chwili w drzwiach pojawił się mój kot. Podszedł do nas już w formie człowieka.
-Czy ona...-urwał i spojrzał na mnie.
-Zanieśmy ją do watahy-postanowiłam i wstałam.
-Ale ty musisz ją wziąć-uśmiechnęłam się chamsko. Kano jękną ale podniósł dziewczynę i ruszył w stronę drzwi. Doszłam do niego i ruszyliśmy z powrotem do zamku w którym tymczasowo mieszkaliśmy.
~~•○•~~
Po długiej drodze, z wieloma postojami, dotarliśmy na miejsce. Przed drzwiami stał czarny basior wpatrując się swoimi czerwonymi ślepiami w Tyvsę niesioną przez mojego towarzysza.
<Maki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz