-Kurde, przestań!-ryknąłem na brata, w tym samym momencie nad naszymi głowami błysnęło.
Znajdowaliśmy się na łące. To pierwsza taka kłótnia, która aż tak wyprowadziła mnie z równowagi.
-Co mam przestać?!-zaśmiał się złośliwie Kaigy, a potem warknął-Sam przestań Rahmi!
-Odwal się ode mnie!-szczeknąłem do niego, i znowu nad naszymi łbami zalśnił piorun, zaczął padać deszcz-Ja stąd idę nara!-rzuciłem do brata i pobiegłem w głąb lasu.
-Nie wygłupiaj się, idioto!-usłyszałem za sobą.
Aktualnie miałem go gdzieś. Przyśpieszyłem, na szczęście mnie nie gonił.
-Will, durna mewo gdzie jesteś!-wołałem towarzysza, gdy oddaliłem się od basiora, a po tym obok mnie pojawiła się mewa-Leć do domu, weź list, który wcześniej pisałem i daj Zero!-rozkazałem, a ona machnęła łbem i odleciała.
Biegłem, a deszcz zaczął lać. To chyba ja tak wpłynąłem na pogodę. Przy biegu deptałem w kałużę . Niebo było czarne.
~~Super, będzie burza!
Gdy tak biegłem, po drodze zobaczyłem jaskinie. Zatrzymałem się i wszedłem do środka.
~~Tu spędzę noc, a jutro już w drogę.
W jaskini było ciemno i zimno, ale nie przeszkadzało mi to, lubię takie klimaty. Przed snem myślałem o Kaigy'm. Po chwili zasnąłem.
***
Następnego dnia, obudziła mnie mewa.
-Mam nadzieję, że dostarczyłaś list.-powiedziałem z lekkim złowieszczym uśmiechem.
-T-tak.-głos jej drżał.
-To dobrze, przecież wiesz, że bym cię nie zabił...-odparłem, wychodząc z jaskini.
Bo burzy zostały tylko kałuże.
-S-serio?-spytał się Will.
-No ba.-zaśmiałem się-Jesteś nie zawodny!
-Dziękuję.-mewa dumnie wypięła pierś.
-...Dlatego masz wolność!-zwróciłem się do ptaka-Leć. Gdy będziesz chciał wrócić, znajdziesz mnie w Watasze Wiecznego Księżyca.
Mewa kiwnęła łbem i odleciała. Patrzyłem na nią, aż zniknęła mi z oczu.
~~Dobra, to ruszam.
Pobiegłem przed siebie. Po drodze natknąłem się na smoka.
~~To idealny prezent dla Zero!
Smok ryknął na mnie. Stanąłem w pozycji bojowej i oznajmiłem:
-Ej! Bez takich! Chcesz być czyimś towarzyszem?
-No myślałem o tym...-smok urwał.
-Czyli chcesz.-przerwałem smoku i wskoczyłem na niego.
-Wcale się nie zgodziłem.-odparł, obrażony.
-Ale chcesz?
-Tak.
-Czyli, że się zgadzasz, a teraz nie marudź tylko leć.
Smok machnął kilka razy skrzydłami i po chwili byliśmy w chmurach.
-Jest Oz...-odparł smok-To kto będzie moim panem?
-Mój kuzyn.
Lecieliśmy i od czasu do czasu smok zadawał pytania. Po 3 godzinach latania, byliśmy na miejscu. Wylądowaliśmy. Rozkazałem mu poczekać i poszedłem do zamku. Wszyscy się na mnie gapili, ale mi to było obojętne. Otworzyłem drzwi do pokoju Alfy. Po bezsensownej rozmowie, zostałem przyjęty.
-Gdzie Zero?-spytałem jej.
-W pokoju nr 256.-odparła obojętnie.
Przekręciłem oczami i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
-Głośniej nie można?!-z pokoju dobiegł głos Tyvsy.
Uśmiechnąłem się i odparłem:
-Można, ale nie chciałem niszczyć drzwi, ale jak chcesz...
Wyrwałem drzwi i wybrałem się do pokoju, gdzie przebywał Zero. Okazało się, że to nie jego pokój tylko jakiejś Eleny. Wszedłem bez pukania. Zero rozmawiał z jakąś wadera. To pewnie ta Elena. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale uszczęśliwiony.
-Rahmi!-rzucił się na mnie, przytrzymał mnie i zaczął pięścią targać mi sierść na głowie-Jak tam, stary?-puścił mnie.
-Jakoś leci.-odparłem.
-Elena to jest Rahmi, Rahmi to jest Elena.-zaczął przedstawiać.
Spojrzałem na Elenę nieufnie, a ona na mnie z uśmiechem.
~~Pewnie sztucznym uśmiechem.
-Miło mi.-odparła-Zero mi o tobie opowiadał.
-Zaraz zaraz, że co?!-spojrzałem na niego, a on tylko się uśmiechnął.
Przekręciłem oczami.
-Dobra nie ważne. Mam dla ciebie niespodziankę, drogi kuzynie-spójrz przez okno.-odparłem
Zero wyjrzał przez okno, wadera zrobiła to samo.
Basior zamarł i spojrzał na mnie.
-Rahmi to jest żart?
-Nie.-uśmiechnąłem się, ukazując wszystkie zęby.
-To znaczy, że zwariowałeś.-odparł.
-Dobra lecę coś zjeść.-rzuciłem i wyszedłem z pokoju z uśmiechem.
***
Siedziałem na łące, myśląc o Kaigy'm. Moje rozmyślanie przerwał jakaś istota, która powaliła mnie na ziemię. Kopnąłem wilka w brzuch, a on opadł na drzewo.
-Co na mnie skaczesz?!-warknąłem-Nie jestem sarną!
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz