~*~*~
-Dobrze, że jej tam nie zostawiłeś- powiedziała Rangiku, a ja uśmiechnąłem się do niej promiennie. Wadera ta od dawna mi się podoba, dlatego od dosyć dawna starałem się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Zdążyłem już poznać jej zwyczaje i historię. Nagle usłyszałem kaszel z jednego łóżka, odwróciłem się w tamtą stronę. To Shirini, zaczynała się budzić. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się. Rangiku krzątał się gdzieś za nami.
-Wiesz gdzie jesteś?- pokiwała głową przecząco
-Jesteś w części szpitalnej, w twierdzy w której wszyscy ostatnie czasy mieszkamy- mówiłem spokojnie
-Co się stało?
-Rhydian cię uratował, gdyby nie on została byś pod wodą na wieki- powiedziała Ran znad mojego barku, a potem podała waderze jakiś napar.
-Dziękuje- powiedziała do mnie Shirini
-Nie ma...- nagle drzwi się otworzyły, a do komnaty wbiegł jeden ze strażników
-Idą! Znaleźli nas! Panno Rangiku, proszę zabrać ze sobą najważniejsze lekarstwa. Musimy uciekać!
~*~*~
Biegłem w raz z innymi, aby po raz ostatni móc pokazać innym, że jestem coś wart. Nasza armia była coraz bliżej armii Marsa. Niedługo to wszystko się zakończy, a my wszyscy będziemy martwi. Nikt z nas nie umie walczyć, większość nigdy w życiu nie zabiła, a każdy z osobna cały się trzęsie. Spojrzałem przed siebie, biegło na mnie dwóch dwunogów. Machnąłem łbem, a w stronę napastników poleciały niebieskie iskry, które zaczęły trawić ich ciało. Pierwszy raz od kiedy jestem w tej watasze udało mi się użyć mocy. Mamy o jednego maga więcej! Jeden z ludzi, których udało mi się zaatakować biegł dalej. Odwróciłem się w stronę w którą biegł. Dwunóg zamachnął się mieczem na jakiegoś wilka, a potem szybko opuścił miecz, tym samym zabijając wilka. Szybko rzuciłem w stronę chłopaka kolejne iskry. Gdy upadł na ziemię podbiegłem do niego i wgryzłem się mu w kark. Spojrzałem na wilka, który przed chwilą zginął okazało się, że była to Amandi. Oficjalnie jest nas o jednego mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz