-Zrobione- powiedziałem oschło do alfy, a ona tylko spojrzała na mnie z naganą. Nagle za nami rozległ się huk, spojrzeliśmy tam. Bestia uwolniła się z lodowych kajdanek i goniła po pomieszczeniu czarnego kota. Spojrzał na nas z prośbą o ratunek, w oczach.
-No co tak stoicie!- wydarła się na nas, różowa. Tyvsa i ona, ruszyły aby mu pomóc, a ja otoczyłem siebie i chorego tarczą stworzoną z ciemnej mgły. Miała ona uchronić nas przed atakiem bestii. Powinienem nauczyć się robić tarcze bez siebie w środku...
<Kasumi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz