niedziela, 1 lutego 2015

Od Sanariona- c.d Kasumi

Zawsze to ja mam iść, kiedy ktoś zostanie zraniony, bo Tyvsa nie umie go dopilnować! Tylko dlaczego ja, a nie jakiś inny debil!? Podszedłem do basiora leżącego na ziemi. Położyłem na jego piersi łapę i zacząłem leczyć go magią. Nie chciało mi się używać tradycyjnych metod, a zresztą różowo-włosa, zabandażowała już te przeklęte rany. Basior zaczął mocniej oddychać, powoli wracał do stany sprzed ataku. Odsunąłem się od niego.
-Zrobione- powiedziałem oschło do alfy, a ona tylko spojrzała na mnie z naganą. Nagle za nami rozległ się huk, spojrzeliśmy tam. Bestia uwolniła się z lodowych kajdanek i goniła po pomieszczeniu czarnego kota. Spojrzał na nas z prośbą o ratunek, w oczach.
-No co tak stoicie!- wydarła się na nas, różowa. Tyvsa i ona, ruszyły aby mu pomóc, a ja otoczyłem siebie i chorego tarczą stworzoną z ciemnej mgły. Miała ona uchronić nas przed atakiem bestii. Powinienem nauczyć się robić tarcze bez siebie w środku...

<Kasumi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz