piątek, 2 stycznia 2015

Od Eleny

Spróbowałam jeszcze raz. I jeszcze. Jednak królik nic sobie ze mnie nie robił. Tylko leżał tam gdzie go zostawiłam. I za nic w świecie nie chciał się upiec. Jak widać moja moc była jeszcze za słaba. Trochę mnie to irytowało. Wcale nie było tak łatwo, jak myślałam. Jednak od zawsze marzyłam, by rozwinąć w sobie moc. I będę do niej dążyć. Byłam cierpliwa. Zmieniłam pozycję. Położyłam się na brzuchu, łapy włożyłam pod siebie i ciągle ( z uporem maniaka ) wpatrywałam się w tego białego, puszystego króliczka. Chyba zapomniałam wspomnieć, że królik był martwy. A ja bardzo głodna.
- Co ja wyprawiam? -mruknęłam do siebie. Wstałam, wzięłam króliczka i zjadłam go szybko. Był naprawdę pyszny. Nagle poczułam czyjąś obecność. Instynktownie wyczuwałam takie rzeczy. Te kilka tygodni spędzone przy Skraju Dwunogów wyczuliły moje zmysły. Mało brakowało, by zauważyli mnie ludzie. To było porządną lekcją. Udając, że wycieram łapy o trawę, spoglądnęłam w bok. Ktoś tam się krył. Cienie były tam ciemniejsze. Zastanawiałam się co mam robić, na szczęście nieznajomy pierwszy się odezwał:
- Co ty chciałaś zrobić z tym królikiem? –zapytała. Bo to była wadera. Nie basior. Przyjrzałam jej się uważniej. Wadera byłaby bardzo piękna, gdyby nie blizny na całym ciele. Miała czerwono-czarne futro i jakąś obrożę na szyi. Nie mówię, że była brzydka. Tylko mogłaby być piękniejsza.
- To nie twój  interes. –odwarknęłam. Moje marzenia i ambicje były dla innych bardzo niebezpiecznym tematem. – Kim ty jesteś?
- Jestem Tyvsa, samica Alfa Watahy Wiecznego Księżyca. I bogini cierpienia. A ty? Chyba się nigdy nie spotkałyśmy.
- Raczej nie zadaje się z bogami.
Na pysku wadery pojawił się lekki uśmieszek.
- Mam na imię Elena. Wygnana ze swojego stada za manie swojego zdania. –odpowiedziałam z goryczą.
- Wygnana powiadasz. To bardzo dobrze się składa. –Wyszła z cienia. Jej futro zalśniło. Mimo woli poczułam do niej szacunek. Zostać  samicą Alfa jest bardzo trudno.
- Czemu? –zapytałam.
- Gdyż w mojej watasze są same wyrzutki. Tu pozabijana rodzina, tam wygnanie, czasami odejście od wcześniejszego stada. Ale tacy są najlepsi. Najbardziej się przywiązują. Najbardziej się starają. Mam dla ciebie propozycje. – Z jej oczu nic nie mogłam wyczytać.
- Jaką? – Mój głos zabrzmiał jakoś inaczej niż zwykle. W moim sercu pojawiła się nadzieja, że może ma zamiar mnie wziąć do swojej Watahy. Skrycie o tym marzyłam. Męczyło mnie życie samotnika. Potrzebowałam celu w życiu.
- Może chciałabyś dołączyć do mojej watahy? Potrzebuje kogoś nowego. I myślę, że inni też.
Moje serce zabiło mocniej.
- Ale ty mnie w ogóle nie znasz. – Lekko zaoponowałam. Nie chciałam stracić tej szansy.
- W sumie tak. Ale poznam. Opowiedz mi coś o sobie. –poprosiła. Udałam, że się namyślam.
- Ale jeżeli ty najpierw opowiesz mi o wszystkich w twoje watasze.
- Umowa stoi. Od kogo by tu zacząć?

<Tyvsa, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz